Zuzanna Dąbrowska: Fighterzy i celebryci

„Jesienna ramówka”, to hasło przeniesione do polityki ze stacji telewizyjnych. To też niezłe narzędzie do prezentacji programu Lewicy. Chyba że forma zniszczy treść.

Publikacja: 13.09.2020 21:00

Liderzy trzech lewicowych formacji - Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń i Adrian Zandberg

Liderzy trzech lewicowych formacji - Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń i Adrian Zandberg

Foto: Fotorzepa/ Marian Zubrzycki

Lewicowa koalicja trzech partii (SLD, Wiosny i Razem) przedstawiła w niedzielę plan działań – i tych logistycznych, i tych ustawodawczych i programowych. Całość odbyła się w konwencji prezentowania „jesiennej ramówki” ułożonej tak, by nie urazić żadnej z gwiazd, tzn. żadnego z politycznych partnerów.

Bo spójny przekaz to podstawa współdziałania – tej lekcji ugrupowania lewicowe uczyły się przez ostatnie 30 lat. Można się różnić, ale wszystko ma do siebie pasować: kolor pąsowy przechodzić w amarantowy, a ten w ciemne lila. Ma być strawnie i niezbyt szokująco. Posłowie w garniturach, posłanki w szpilkach. Forma wymusza sposób prezentacji. Czy także treść?

Wygląda na to, że (przynajmniej na razie) – nie. Treść ramówki jest dość spójna i w przyzwoitej (żeby nie powiedzieć letniej) temperaturze lewicowa. Robert Biedroń zapewnił, że programowym „spinaczem” będzie hasło „Godność zwykłego człowieka”. To dla lewicy dobry slogan, pod warunkiem że ów „zwykły człowiek” w ogóle je usłyszy. Zakładając, że ma utrudniony dostęp do internetu, a w domu odbiera podstawowe programy TV, trudno się spodziewać, by usłyszał, co ma do powiedzenia np. o zdrowiu Marcelina Zawisza z Razem. Że lewica chce poprawić dostęp do ochrony zdrowia osób z najmniejszych miejscowości i gorzej wykształconych. Nie usłyszy, bo dla państwowej telewizji ten akurat komunikat włącznie z niepochlebną recenzją dla „uciekającego ministra zdrowia” to przekaz nie do zniesienia: za mocno uderza w istotę obecnej władzy PiS, która przecież kreuje się na obrońcę tego właśnie zwykłego człowieka.

To oznacza, że lewicę, jeśli pójdzie drogą socjalną do następnych wyborów, czeka nieuchronne starcie z PiS. Obóz liberalny, wielkomiejski nie są w stanie odebrać obozowi dobrej zmiany wyborców na wsiach i w małych miasteczkach. Politycy KO nie potrafią rozmawiać z polską prowincją. Widać było to choćby w ostatniej kampanii prezydenckiej.

Ale lewica mogłaby spróbować. Nie rezygnując z walki światopoglądowej, z punktowania prawicy za hipokryzję w sprawach np. pedofilii w Kościele czy za szczucie na osoby LGBT. Kłopotliwa dla władzy PiS ofensywa to wychodzenie każdego dnia z komunikatami dotyczącymi poziomu życia, transferów socjalnych, rynku pracy, stanu gospodarki, ochrony zdrowia czy środowiska. Do tego potrzebna jest wiedza o stanie państwa, ale i kontakty w terenie. A to będzie chyba dla lewicy najtrudniejsze, mimo szumnych deklaracji Biedronia o tym, że „ruszamy w Polskę”.

W czasie konwencji kilkukrotnie pojawiał się też wątek otwartości na inne podmioty opozycji, które „są przyjaciółmi”. Ale szczególnie niewygodne dla obecnej władzy były zapewnienia o tym, że lewica może być inspiracją dla obozu rządzącego. – Nie zabraniamy Mateuszowi Morawieckiemu, Jarosławowi Kaczyńskiemu i ich zapleczu w PiS i Zjednoczonej Prawicy, aby nasze ustawy brali na swoją agendę, niech rząd je wprowadza. To jest dla nas ważne, bo to ważne dla całej Polski, dla milionów Polek i Polaków, którzy czekają na pomoc – deklarował szef Klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski. To dobry ton w starciach z obecną władzą, bo wyraźnie widać, że zajęta walkami wewnętrznymi, marginalizowaniem Konfederacji i rozdeptywaniem KO Zjednoczona Prawica – lewą flankę ma odsłoniętą. Tyle że oblegać ją powinni fighterzy, a nie celebryci.

Lewicowa koalicja trzech partii (SLD, Wiosny i Razem) przedstawiła w niedzielę plan działań – i tych logistycznych, i tych ustawodawczych i programowych. Całość odbyła się w konwencji prezentowania „jesiennej ramówki” ułożonej tak, by nie urazić żadnej z gwiazd, tzn. żadnego z politycznych partnerów.

Bo spójny przekaz to podstawa współdziałania – tej lekcji ugrupowania lewicowe uczyły się przez ostatnie 30 lat. Można się różnić, ale wszystko ma do siebie pasować: kolor pąsowy przechodzić w amarantowy, a ten w ciemne lila. Ma być strawnie i niezbyt szokująco. Posłowie w garniturach, posłanki w szpilkach. Forma wymusza sposób prezentacji. Czy także treść?

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny