Tak uznał Sąd Okręgowy w Słupsku, a jego stanowisko podtrzymał Sąd Apelacyjny w Gdańsku (sygn. akt III AUa 61/16).
Krzysztof P. został zaangażowany przez Izbę Adwokacką do przeprowadzenia 32-godzinnego szkolenia aplikantów adwokackich I roku z procedury karnej. Strony zawarły umowę cywilnoprawną pod nazwą „umowa o dzieło", która określała strony umowy, jej przedmiot, dzień zawarcia i termin wykonania oraz wysokość wynagrodzenia, którego wypłata nastąpić miała na postawie rachunku wystawionego przez wykonawcę. Umowa zawierała także postanowienia dotyczące pokrycia przez wykonawcę wszelkich strat wynikłych z powodu niewykonania dzieła, a w przypadku nienależytego lub nieterminowego wykonania dzieła zamawiający ma prawo odmowy wypłaty całości lub części umownej kwoty, zobowiązanie do wykonania dzieła według swojej najlepszej wiedzy fachowej. W treści umowy nie było zapisów dotyczących praw autorskich i pokrewnych. W rachunkach do umowy zaznaczono jednak, że jej przedmiotem są prawa autorskie i prawa pokrewne.
Dzieło czy nie dzieło
Za czynności wykonane w ramach umowy Krzysztof P. otrzymał wynagrodzenie w kwocie 6.400 zł brutto wynagrodzenia. Zakład Ubezpieczeń Społecznych uznał, że wykonał swoją pracę na podstawie umowy o świadczenie usług, a nie umowy o dzieło. Podlegał zatem obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnemu, rentowemu, wypadkowemu i zdrowotnemu, a Izba Adwokacka jako płatnik składek z tego tytułu powinna była zgłosić go do ubezpieczeń (adwokat nie miał w czasie obowiązywania umowy innego tytułu do obowiązkowych ubezpieczeń społecznych) i naliczyć składki.
Izba Adwokacka odwołała się do sądu. Jej zdaniem wykłady Krzysztofa P. miały autorski charakter i przynosiły niematerialny rezultat. Były to tzw. wykłady autorskie: cykl specjalistycznych szkoleń, w których autor przedstawiał aktualnie obowiązujące przepisy, ich zmiany i dokonywał ich autorskiej interpretacji. Wykłady były więc prezentacją poglądów autora w zakresie interpretacji obowiązujących i zmienionych przepisów. Należało je uznać za utwór autorski. W konsekwencji nie wystąpił obowiązek odprowadzania składek.
Sąd I instancji nie zgodził się z tą argumentacją. Przypomniał, że umowa o dzieło to umowa o pewien określony rezultat pracy i umiejętności ludzkich. Niezbędne jest zatem, aby starania przyjmującego zamówienie doprowadziły w przyszłości do konkretnego, indywidualnie oznaczonego rezultatu. Powinien on być z góry określony, mieć samoistny byt oraz być obiektywnie osiągalny i pewny. Wykonanie dzieła najczęściej przybiera postać wytworzenia rzeczy – rezultat materialny, choć doktryna dopuszcza także istnienie dzieła nieucieleśnionego w jakimkolwiek przedmiocie materialnym (rezultat niematerialny). Jest to jednak pogląd odosobniony i bez poparcia w judykaturze. Jednak nawet takim nieucieleśnionym rezultatem nie może być czynność, a jedynie wynik tej czynności. Dzieło musi bowiem istnieć w postaci postrzegalnej, pozwalającej nie tylko odróżnić je od innych przedmiotów, ale i uchwycić istotę osiągniętego rezultatu. Istotą umowy o dzieło jest zawsze osiągnięcie umówionego przez strony konkretnego i sprawdzalnego rezultatu, a nie - jak w przypadku umowy zlecenia - staranne działanie.