Według badań Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych (PKPO) z pakietu onkologicznego korzysta tylko 70 proc. chorych. Co trzeci, mimo podejrzenia raka, diagnozowany jest tradycyjną ścieżką, wyczekując na badania i prześwietlenia w długich kolejkach.
Wnioski PKPO potwierdzają wstępne wyniki kontroli przygotowania i wdrożenia pakietu onkologicznego, jaką Naczelna Izba Kontroli prowadziła od sierpnia zeszłego roku.
Pacjent z kategorią
Wprowadzony z początkiem 2015 r. pakiet onkologiczny ma znosić bariery w dostępie do lekarzy i badań diagnostycznych dla osób, u których lekarz podejrzewa chorobę nowotworową. Przepustką do szybkiej ścieżki onkologicznej jest karta diagnostyki i leczenia onkologicznego (DiLO). Miała gwarantować, że w 2015 r. od podejrzenia nowotworu do wdrożenia leczenia minie nie więcej niż dziewięć tygodni, w 2016 r. – osiem tygodni, a w 2017 r. – siedem tygodni.
Według danych Ministerstwa Zdrowia do 6 lutego wydano 445 040 kart DiLO, wykonano 83 425 diagnostyk wstępnych (z czego 88,5 proc. w terminie) i 148 428 diagnostyk pogłębionych (84,3 proc. w terminie).
Zgodnie z najnowszym raportem Fundacji Watch HealthCare, monitorującej dostęp do gwarantowanych świadczeń zdrowotnych, średni czas oczekiwania na świadczenia to 2,5 tygodnia dla pacjentów z DiLO i 5,8 tygodnia dla leczonych ścieżką tradycyjną. Podobne wnioski płyną z kontroli NIK. Jak przyznał szef Izby Krzysztof Kwiatkowski, połowa z 25 skontrolowanych placówek nie rozpoczęła realizacji świadczeń w ramach pakietu, mimo że podpisując umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia, zadeklarowała, że do niego przystąpi. Kontrola wykazała, że pacjenci objęci pakietem rzeczywiście diagnozowani byli szybciej, ale to przyczyniło się do kategoryzacji chorych. Nie wszyscy z 350 tys. chorujących dziś na nowotwór mieli taką samą szansę na szybkie wyleczenie.