Nie ma dnia, aby organy państwowe w Polsce nie naruszały tajemnicy lekarskiej. Lekarze alarmują, że urzędnicy i funkcjonariusze mogą poznawać w ten sposób najbardziej intymne szczegóły dotyczące poszczególnych obywateli. Przykładów dostarcza życie.
Oto jeden z urzędów kontroli skarbowej domagał się od lekarza podania listy pacjentów, którzy skorzystali ze świadczeń medycznych w jego gabinecie. Medyk odmówił. Powołał się na tajemnicę lekarską i fakt, że fiskus nie ma prawa pozyskiwać takich informacji.
W odwecie urząd skarbowy nałożył jednak na lekarza 2 tys. zł kary. Ten nie dał za wygraną i odwołał się do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Przegrał. W sprawę zaangażował się po stronie lekarza rzecznik praw obywatelskich. Jest ona teraz w toku przed sądem drugiej instancji.
Fiskus narusza też tajemnicę lekarską na innych polach. Lekarze muszą mieć w swoich gabinetach kasy fiskalne. Czyli drukują każdemu pacjentowi paragon po wizycie. – Ministerstwo Finansów nakazało lekarzom tak opisywać chorobę, aby była ona łatwo identyfikowalna. Nie oznacza to niczego innego niż wskazania na paragonie nazwy choroby – mówi Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Podkreśla, że paragony nie są tajne, bo ludzie gdzieś je porzucają. A na nich jest informacja, że ktoś się leczy na chorobę weneryczną. Wyrzuca paragon do śmietnika przed domem, gdzie znajduje go sąsiad.
Z tym wiąże się inne niebezpieczeństwo. Otóż jeśli informacja o naszych problemach zdrowotnych dotrze do ubezpieczyciela, mało który będzie chciał zaoferować polisę na życie.