Brak kontaktu z klientem przez 11 miesięcy, nieprzekazanie mu dokumentów, niestawianie się na wezwania rzeczników dyscyplinarnych i nieodpisywanie na pisma. To lista przewinień mec. Jana K. z Zielonej Góry. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego uznała, że samorząd zawodowy słusznie zawiesił go w prawie wykonywania zawodu. Od 2017 r. była to co najmniej piąta sprawa przeciwko niemu.
Ta dotyczyła postępowania o błędy medyczne (zarażenie w szpitalu gronkowcem), w której zielonogórski prawnik reprezentował klientkę. Zgłosiła się o pomoc do firmy odszkodowawczej, z którą mecenas współpracował. Taka współpraca jest etycznie wątpliwa, a dodatkowo prawnik nie wykonywał powierzonych mu zadań właściwie – m.in. zaniechał na wiele miesięcy kontaktu z pokrzywdzoną. Milczał, gdy sprawą zainteresował się pion dyscyplinarny. Za swe zachowanie został skazany na karę łączną 12 miesięcy zawieszenia w prawie wykonywania zawodu i 6300 zł kary pieniężnej. Jan K. bronił się, że nie wiązała go relacja z pokrzywdzoną klientką, tylko z firmą odszkodowawczą.
Czytaj więcej
Trzeba się szkolić – przypomniała Izba Dyscyplinarna SN.
W kasacji obwiniony próbował udowodnić, że postępowanie dowodowe w jego sprawie było prowadzone wadliwie, on sam nie unikał kontaktu z pionem dyscyplinarnym, tylko ten wysyłał pisma na jego nieaktualny adres. Zasądzoną karę uważał za rażąco wysoką.
Nie przekonało to składu orzekającego. Sprawozdawca Jarosław Sobutka zauważył, że sprawy takie jak Jana K. będą coraz częściej trafiać do pionów dyscyplinarnych, bo coraz więcej profesjonalnych pełnomocników decyduje się pracować dla firm odszkodowawczych, co rodzi wątpliwości np. z punktu widzenia ochrony tajemnicy.