Filip Powroźnik, doradca prawny z Tarczyna, domaga się od państwa odszkodowania za niedopuszczenie go przez sędzię Sądu Okręgowego w Warszawie do reprezentowania klientki w sprawie rozwodowej. Za szkodę wyrządzoną mu przez, jego zdaniem, niezgodne z prawem działanie przy wykonywaniu władzy publicznej (art. 417 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=626ABD8F077329CB14E5672AB897A404?id=70928]k.c.[/link]) prawnik żąda 100 zł. Na tyle wycenił swoje „ogromne i niepohamowane cierpienie psychiczne” wynikłe ze sposobu potraktowania go przez sąd.
[srodtytul]Musi być stałe zlecenie [/srodtytul]
W styczniu 2010 r. na rozprawie rozwodowej swojej klientki oświadczył, że reprezentuje ją zgodnie z art. 87 § 1 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=23DE4F5288F8D62C4DF895032854146F?id=70930]k.p.c[/link]., który przewiduje, że pełnomocnikiem strony w sprawie cywilnej może być m.in. osoba sprawująca zarząd jej majątkiem lub interesami oraz pozostająca z nią w stałym stosunku zlecenia, jeżeli przedmiot sprawy wchodzi w zakres tego zlecenia. Prawnik miał z klientką umowę stałego zlecenia, w której zobowiązał się do wykonywania zleconych czynności dotyczących spraw majątkowych i niemajątkowych. Twierdzi, że sprawa o rozwód wchodziła w zakres tego zlecenia. Sąd pierwszego dnia zaakceptował go jako pełnomocnika. Ten brał aktywny udział w postępowaniu. Zdziwił się więc, gdy nazajutrz sędzia zmieniła decyzję. Postanowił pozwać sąd, ponieważ uważa, że podważono jego wiarygodność w oczach klientki, którą w różnych sprawach reprezentował już od kilku miesięcy.
– Każdy ma swobodę wyboru pełnomocnika. Jej ograniczenie narusza prawo do sądu – argumentuje Filip Powroźnik. Twierdzi, że nie uznając jego pełnomocnictwa, sędzia złamała konstytucyjną zasadę działania na podstawie i w granicach prawa.
– Sędziowie podchodzą ostrożnie do doradców jako pełnomocników procesowych. Niekiedy nawet nadmiernie ograniczają ich udział w postępowaniu, bo nie chcą ryzykować jego nieważności, jaką oznacza wadliwe umocowanie pełnomocnika – przyznaje Marcin Łochowski, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie. Jego zdaniem art. 87 k.p.c. jest fatalnym przepisem, który powoduje, że drugorzędny problem pełnomocnictwa urasta czasem do rangi głównego przedmiotu sporu w sądzie.