Brodka: Kiepsko pływam, a mimo to zawsze skaczę na głęboką wodę

– Winyl nigdy nie wyjdzie z mody – mówi Brodka o płycie „Sadza Delux”.

Publikacja: 28.03.2023 03:00

Brodka: Kiepsko pływam, a mimo to zawsze skaczę na głęboką wodę

Foto: Luke Jascz

W jednej z piosenek „Sadzy” jest mowa o pływaniu wpław i zaskoczyła pani wszystkich albumem nagranym z hiphopowym producentem 1988.

Prawda jest taka, że kiepsko pływam, a mimo to zawsze skaczę na głęboką wodę. Lubię wyzwania i nieoczywiste wybory. Wolę płynąć pod prąd, aniżeli z nurtem. Teraz postanowiłam nagrać album bez planu i wcześniejszego kreowania postaci, by wejść bardziej w osobiste tematy, od czego wcześniej uciekałam i stroniłam. Oczywiście, zawsze starałam się w piosenkach przemycać sporo z mojego życia, ale to było zawoalowane. Również pisanie i śpiewanie po angielsku dawało większą szansę na mówienie o świecie z większym dystansem. Pisząc po polsku, też dbam o to, by historie były uniwersalne, by słuchacz mógł się w nie wkleić i utożsamić. „Sadza” jest przecież naszpikowana emocjami, i to takimi, które dotyczą wszystkich, bez względu na płeć i wiek.

Czytaj więcej

Nowy album „Depeche Mode”. Śmierć zmusza, by żyć

Teraz pomysł współpracy z 1988, czyli Przemysławem Jankowiakiem, który znany był m.in. z Synów, wydaje się oczywisty. Jemu pomógł zdobyć Paszport „Polityki”, wam razem nagrodę Olśnień, ale wcześniej duet nie był taki oczywisty.

Myślę, że melancholia i mrok, które wyraziłam w nowych nagraniach, dobrze korespondowały z tym, co robi 1988. Wcześniej już współpracowaliśmy, więc miałam przedsmak tego, co może nas spotkać, a jednak mogłam się czuć zaskoczona, ponieważ Przemek przez dwa lata bardzo się rozwinął. Nie jest już wyłącznie producentem hiphopowym, tylko bardziej wszechstronnym, który potrafi produkować piosenki. Spotkaliśmy się na zasadzie „spróbujmy”. Na pewno zbliżyło nas to, że jesteśmy rówieśnikami i słuchaliśmy podobnej muzyki. Przemek był naturalnym wyborem.

Zaśpiewała pani do serialu „Rojst” piosenkę „Ostatni” Edyty Bartosiewicz, która dopiero pisząc i śpiewając po polsku, zadeklarowała większą otwartość. Czy w pani przypadku też można mówić o podobnym przełomie?

Nie nakładam na siebie żadnych zobowiązań. Pójdę tam, gdzie mnie poniesie. Ale mam wrażenie, że tworząc „Sadzę”, doprecyzowałam swój styl pisania po polsku. Zapowiedzi tego można się dopatrzyć na wydanej dekadę temu „Grandzie”.

Fraza „Kręcisz mnie jak jointa” już weszła do języka potocznego.

To mnie najbardziej interesuje – pisanie wersów, które wchodzą w obieg życia codziennego.

W „Utracie” zaczyna pani rapować?

Osobiście nie nazwałabym tego rapem. Współpracując z 1988, postarałam się zaznaczyć moją obecność w hip-hopie, ale po swojemu. Ważniejsze od tego, czy śpiewam, było dobitniejsze podanie niektórych fraz, na przykład melorecytacja. Bardziej nawiązuję do pewnego muzycznego nurtu, niż bezpośrednio do niego wchodzę.

Podobnie jest ze Zdechłym Osą, jednym z najbardziej charakterystycznych młodych wykonawców, który występuje na „Sadzy”. Niektórzy go dyskwalifikują za specyficzną wymowę oraz za wizerunek gangstera z wrocławskiego osiedla ze zdradą na koncie. Co jest prawdą, a co fikcją?

Na tak zadane pytanie nie mogę odpowiedzieć, bo zdradziłabym prywatne tajemnice Osy, ale mogę powiedzieć, co mnie w nim interesuje. Na początku dowiedziałam się, że chciałby ze mną nagrywać. Pomyślałam, że może z tego wyjść katastrofa bądź coś wyjątkowego. Nasze połączenie mogło się okazać dziwne i ciekawe, więc sama nawiązałam kontakt. Osa jest bardzo młody, więc będzie dojrzewał. Wywodzi się z punkowej rodziny – z tego, co wiem, jego ojciec zawsze miał w duszy punk rocka, zaś w życiu Osy jest wiele różnych, w tym trudnych historii. To jednak złoty chłopak, ze złotym sercem. Myślę, że ekstremalnie wrażliwy człowiek kryje się pod patopłaszczykiem. Totalnie mu kibicuję. Nagraliśmy w jednym czasie dwie piosenki, jedną na jego płytę, drugą na moją, co mi się jeszcze wcześniej nie zdarzyło.

Minialbum „Sadza” trwa ledwie 22 minuty, a odbiór ma bardzo dobry. Może forma tradycyjnie pojętego albumu w czasach digitalowych nie ma już znaczenia dla młodych słuchaczy?

Planowałam epkę, kilka piosenek, a jednak tak bardzo się rozkręciłam, że nie mogłam się zatrzymać. Ostatecznie 22 minuty okazały się wystarczające. Nie jestem pewna, czy zwyczajowe 11 utworów naszpikowanych takimi dźwiękami, treściami i emocjami, jakie proponuję, teraz byłoby do wytrzymania. Nie myślałam więc o albumie, tylko o zapisaniu chwili.

Mamy jednak winyl, którego druga strona zawiera przerobione wersje oryginalnych tematów. To odpowiedź na coraz lepszą sprzedaż czarnych płyt?

Winyl jest muzycznym nośnikiem, który nigdy nie wyjdzie z mody. Kiedy słuchałam „Sadzy” w sklepie audiofilskim, nie miałam wątpliwości, że stopa perkusyjna z płyty winylowej brzmi niepowtarzalnie. Może to prawda, że płyta winylowa jest dla kolekcjonerów, ale na pewno zostaje z ludźmi na dłużej niż CD. Dlatego edycja specjalna „Sadzy” jest zaplanowana tylko na płycie winylowej i w wersji digitalowej. Zastanawiamy się nad kasetami. Punkt wyjścia był taki, że nagrań nie jest za wiele, więc nie chciałam ich rozbijać na dwie strony longplaya. Stąd pomysł, by zaprosić do współpracy artystów w formule, w jakiej nigdy jeszcze nie pracowałam. Nie chodziło o remiksy. Poza Skalpelem, który stworzył utwór instrumentalny, każdy z gości dopisał swoją liryczną część do podstawowych wersji piosenek. Zależało mi właśnie na takim dialogu, mówiącym o wrażliwości ludzi kilku pokoleń. Jestem z tego dumna, a „Sadza” dostała drugie życie.

Jak będą wyglądały koncerty związane z „Sadzą”?

To multimedialny spektakl. Udało się dla tej płyty stworzyć niesamowitą oprawę wizualną 2.0, poszerzoną o więcej osobistych historii i moich portretów. Z jednej strony to widowisko nowoczesne, a z drugiej oparte na technikach i rejestracjach analogowych, nawiązujących do tytułowej sadzy. To ma być koncert podróż. Chcę zabrać słuchacza dalej, niż płyta sięga muzycznie. Takiego koncertu jeszcze nie miałam.

Brodka - „Sadza Delux”. Kayax, 2023

Brodka - „Sadza Delux”. Kayax, 2023

W jednej z piosenek „Sadzy” jest mowa o pływaniu wpław i zaskoczyła pani wszystkich albumem nagranym z hiphopowym producentem 1988.

Prawda jest taka, że kiepsko pływam, a mimo to zawsze skaczę na głęboką wodę. Lubię wyzwania i nieoczywiste wybory. Wolę płynąć pod prąd, aniżeli z nurtem. Teraz postanowiłam nagrać album bez planu i wcześniejszego kreowania postaci, by wejść bardziej w osobiste tematy, od czego wcześniej uciekałam i stroniłam. Oczywiście, zawsze starałam się w piosenkach przemycać sporo z mojego życia, ale to było zawoalowane. Również pisanie i śpiewanie po angielsku dawało większą szansę na mówienie o świecie z większym dystansem. Pisząc po polsku, też dbam o to, by historie były uniwersalne, by słuchacz mógł się w nie wkleić i utożsamić. „Sadza” jest przecież naszpikowana emocjami, i to takimi, które dotyczą wszystkich, bez względu na płeć i wiek.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Muzyka popularna
Pośmiertne spotkanie Floydów. Wkrótce album Gilmoura. Już jest singiel
Muzyka popularna
Festiwale domykają programy. Nowe przeboje usłyszymy na żywo
muzyka
Taylor Swift i Pearl Jam. Królowa popu i król grunge’u
Muzyka popularna
Pearl Jam zaopiekowali się porzuconym gitarzystą Red Hotów i nagrali dobry album
Muzyka popularna
Taylor Swift o narkotykowym piekle Florydy na płycie "ratującej życie"