Afera taśmowa: Gra wokół nagrań wciąż się toczy

Od 2015 r. pojawiło się siedem nieznanych prokuraturze i służbom taśm.

Aktualizacja: 08.10.2018 11:19 Publikacja: 07.10.2018 20:17

Marek Falenta to jedyna osoba skazana na więzienie w tzw. aferze taśmowej

Marek Falenta to jedyna osoba skazana na więzienie w tzw. aferze taśmowej

Foto: Reporter

W zakończonym we wrześniu 2015 r. śledztwie dotyczącym afery taśmowej, czyli nielegalnego nagrywania polityków i biznesmenów w warszawskiej restauracji Sowa & Przyjaciele oraz Amber Room, gdzie pracowali ci sami kelnerzy, śledczy założyli, że nagrano ponad 100 osób, ustalając tożsamość 97 z nich. Odnaleziono jednak tylko 66. – Wiemy, że było ich znacznie więcej, ale nie udało się do nich dotrzeć – mówi prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Badająca tzw. aferą taśmową prokuratura zawęziła czas, uznając, że polityków i VIP-ów nagrywano od lipca 2013 do czerwca 2014 r. – ale dotyczy to tylko tych taśm, którymi dysponowała. Część nagrań ABW znalazła w mieszkaniu kelnera Łukasza N. (w tym dotyczącą Mateusza Morawieckiego), drugą część przekazała redakcja „Wprost". W lutym 2015 r. kolejnych 11 nagrań dostarczyło prokuraturze CBA – na jego czele stał wówczas Paweł Wojtunik (CBA nabyło je w ramach tzw. operacji specjalnej, więc możliwe, że kupiło je na „rynku").

Czytaj także: Wszyscy tłumaczą Morawieckiego

Nagrania na „rynku"

Współpracujący z prokuraturą kelnerzy nie pamiętali, ile osób nagrali, ile w sumie było taśm, ani ile pendrive'ów przekazali biznesmenowi Markowi Falencie, który został uznany za zleceniodawcę nagrań i skazany za to przez sąd. U Falenty nie znaleziono żadnych nagrań, a on sam zaprzecza, by stał za całą aferą.

– Zakładamy, że niektóre nagrania skopiowano i „rozlały" się po rynku. Mogły one być przedmiotem handlu i szantażu. Wiele wskazuje na to, że swoje nagrania odkupił jeden z bogatych biznesmenów – mówi nam człowiek służb.

Jeden ze śledczych przyznaje, że nie wiadomo, ile taśm z udziałem polityków i biznesmenów znajduje się w prywatnych rękach. Choć to, że są, jest pewne. Co jakiś czas prezentują je media. W ciągu trzech ostatnich lat ujawniły aż siedem nieznanych prokuraturze zapisów podsłuchanych rozmów.

I tak: w maju 2015 r. tygodnik „Do Rzeczy" opublikował stenogram z rozmowy ówczesnej wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem. Dwa miesiące później, ten sam tygodnik ujawnił fragmenty nagrania z Sowa & Przyjaciele z byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim i posłem Ryszardem Kaliszem. W październiku, przed wyborami do Sejmu, telewizja Republika odkryła pikantne nagranie dotyczące prywatyzacji Ciechu (rozmawiali m.in. Jan Kulczyk i ówczesny szef MSZ Radosław Sikorski).

Tygodnik „Do Rzeczy" dysponował jeszcze jednym nagraniem: Pawła Grasia, zaufanego człowieka Donalda Tuska, z Janem Kulczykiem (ujawnił je w kwietniu 2016 r.). Ostatnie cztery nagrania (w czerwcu i sierpniu 2017 r. oraz dwukrotnie kilka dni temu) opublikowała TVP Info. Były to rozmowy m.in. ks. Kazimierza Sowy i gen. Mariana Janickiego (byłego szefa BOR). Kilka dni temu, kiedy media „żyły" nagraniami obecnego premiera Mateusza Morawieckiego, TVP Info nagle wrzuciła kolejne – dotyczące Sławomira Nowaka, byłego ministra rządu Tuska.

Telewizja, wyciągając nieznane nagrania z Sowa & Przyjaciele z politykami Platformy, potwierdza niejako, że dostęp do taśm miało środowisko PiS. – A to już mocna poszlaka na znaną hipotezę, że ludzie z obecnych służb rozgrywali aferę podsłuchową – mówi nam jeden z polityków.

Będą wychodzić latami

Bogate zaplecze taśmowe prorządowych mediów wskazuje, że dysponentem nagrań niekoniecznie jest Falenta – choć tylko on został skazany na więzienie (i robi wszystko, by tam nie trafić). Wywołany przez Onet (który ujawnił nagranie z premierem Morawieckim – red.) temat afery podsłuchowej prowokuje go do odpowiedzi. Napisał prowokacyjnie na Twitterze: „Słyszałem, że jest dobra sex taśma z Western City w Karpaczu z kowbojami @trzaskowski_ i @SchetynadlaPO w roli głównej. @onetpl może tą puścicie? Podobno słaba jakość bo wszędzie biały pył się unosił...".

Publikując podsłuchane rozmowy, media mogą liczyć na bezkarność – sprawy wszczyna się tylko, jeśli poskarżą się osoby nagrane. – Taśmy będą wychodzić latami, mogą się ich bać wszyscy, którzy kiedykolwiek jedli obiad w Sowa & Przyjaciele. Tak się mści się fatalnie zrobione śledztwo podsłuchowe z 2014 roku – podsumowuje doświadczony śledczy.

– Śledztwo było prowadzone powierzchownie, nie drążono gdzie i ile taśm jeszcze pozostało. W efekcie dzisiaj wciąż na jaw wychodzą nowe nagrania i są wykorzystywane do gry politycznej. Sądzę, że najwięcej może ich wypłynąć przed wyborami do Sejmu i do europarlamentu – komentuje prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.

W zakończonym we wrześniu 2015 r. śledztwie dotyczącym afery taśmowej, czyli nielegalnego nagrywania polityków i biznesmenów w warszawskiej restauracji Sowa & Przyjaciele oraz Amber Room, gdzie pracowali ci sami kelnerzy, śledczy założyli, że nagrano ponad 100 osób, ustalając tożsamość 97 z nich. Odnaleziono jednak tylko 66. – Wiemy, że było ich znacznie więcej, ale nie udało się do nich dotrzeć – mówi prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej