W bieżącym tygodniu Parlament Europejski gościł Olega Sencowa. Ukraińskiego reżysera filmowego, porwanego przez Rosjan i skazanego na wieloletnie wiezienie. W wyniku politycznej presji światowej opinii publicznej i zabiegów ukraińskich władz Sencow został uwolniony. Za nieugiętą postawę w walce o wolność i prawa człowieka został uhonorowany przez europarlament Nagrodą Sacharowa. Na licznych spotkaniach apelował, aby nie dowierzać Putinowi i nie zmniejszać presji i sankcji na Rosję.
Ta wojna, właśnie wojna rosyjsko-ukraińska, a nie kryzys na Ukrainie, trwa już ponad pięć lat. Sytuacja jest koszmarem dla samej Ukrainy, ale i dla całego regionu. Wojna kosztowała życie ok. 14 tysięcy obywateli ukraińskich. Dziesiątki tysięcy uciekło z Donbasu i Krymu. Około 2 milionów mogło wyemigrować w poszukiwaniu spokoju i pracy. Wojna wpłynęła też negatywnie na proces reform, szczególnie ekonomicznych. Znaczące kwoty muszą być kierowane na wydatki w dziedzinie bezpieczeństwa.
To nie są zwykłe dylematy państwa w procesie transformacji. To koszmary i katusze dla decydentów politycznych (to brak wyboru: armaty czy masło) i wszystkich, których bezpośrednio dotyka konflikt (zostać, walczyć czy wyjechać). To też koszmary dla państw naszego regionu. To masowa emigracja. W przypadku Polski nawet korzystna. Ale to również negatywne skutki, takie jak transgraniczna przestępczość i ciągła obawa przed dalszą eskalacją konfliktu.
Nasz polski problem
Społeczeństwo ukraińskie oczekuje szybkich efektów reform ekonomicznych. Szybkich reform wymiaru sprawiedliwości, które ukrócą korupcję i zerwą z systemem oligarchicznym. Na takie reformy naciskają też państwa Europy Zachodniej. Europa nie kusi Ukrainy członkostwem w UE. Przekonuje jednak, że już wdrożenie reform europejskich i przekształcenie Ukrainy w państwo przypominające członka Unii Europejskiej przyczyni się do rozwoju handlu, wzrostu inwestycji i ogólnego rozwoju ekonomicznego. To kosztowna transformacja bez pewności uzyskania wynagrodzenia w postaci członkostwa lub jakichś uprzywilejowanych relacji. Nie można się zatem dziwić, że ukraińscy politycy podchodzą do tych ofert z ostrożnością. Obawiają się wyborczych koszmarów.
Ukraińcy liczą też, że obdarzony wielkim zaufaniem nowy prezydent Wołodymyr Zełenski zbuduje narodową jedność wokół programu reform wewnętrznych, jak również polityki zagranicznej. Nie jest to wewnętrzny konflikt, tylko obrona przed agresją. Jest więc oczekiwanie, że uformuje się nowa, wolnościowa tożsamość ukraińska, która zerwie z zależnością od Rosji. To oczywiście trudny problem dla Polaków. Liczymy, że ukraińska tożsamość nie zostanie zbudowana na antypolonizmie i na upiorach z wojennej przeszłości. To nasz polski koszmar.