Różni je właściwie wszystko. Ojciec Angie Stone śpiewał w kwartecie gospel i szybko zaraził córkę miłością do muzyki. Tata Jane Birkin, słynny działacz brytyjskiego ruchu oporu, wpoił jej polityczne zaangażowanie – razem zapisali się do Amnesty International.
Birkin wychowała się w dobrze sytuowanej angielskiej rodzinie o arystokratycznych korzeniach, Angie wyrosła w kościele baptystycznym w Południowej Karolinie. W liceum Stone pisała wiersze i grała w koszykówkę, tymczasem 19-letnia Birkin miała już za sobą poród córki i rozbierany debiut filmowy w „Powiększeniu”.
Stone na uznanie i sławę pracowała wytrwale przez lata, była po trzydziestce, gdy dołączyła do pierwszej ligi dam muzyki soul. Jej debiutancka płyta „Black Diamond” ukazała się dopiero w 1999 roku. Natomiast Birkin już jako młódka wywołała skandal i dzięki potępionej przez Watykan piosence „Je t’aime... moi non plus” błyskawicznie zyskała rozgłos, tyle że potem przez dziesięciolecia starała się udowodnić, że ma do zaoferowania więcej niż piękne ciało i efektowne erotyczne westchnienia.
Zjawiła się w Paryżu w 1968 r. i rozkochała w sobie Serge’a Gainsbourga, jednego z najbardziej uwielbianych nad Sekwaną kompozytorów. Francuzi nie znosili młodej Angielki i dopiero po latach docenili to, z jakim oddaniem popularyzowała jego twórczość. Była muzą Gainsbourga, pisał dla niej piosenki, a ona – mimo rozwodu i śmierci autora – wciąż je wykonuje.
Z Angie Stone było odwrotnie – długo pozostawała w cieniu swojego partnera, słynnego neosoulowego wokalisty D’Angelo. A była współautorką jego przebojów, jeździła z nim na koncerty i śpiewała w chórkach. Ale dopiero chórki na płycie Lenny’ego Kravitza „5” przyniosły jej szersze uznanie – teraz role się odwróciły, o współpracę z nią zabiegają znakomici artyści.