Szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner, który w weekend przylatuje do Kabulu, zapowiedział, że jego kraj zwiększy swój kontyngent w Afganistanie nawet do 3 tysięcy żołnierzy.
– Zwiększenie oddziałów to sprawa życia lub śmierci dla żołnierzy, którzy walczą z religijnym ekstremizmem i międzynarodowym terroryzmem – stwierdził Kouchner podczas wizyty w Tadżykistanie. Jego zapowiedź oznacza, że władze w Paryżu wyślą na wojnę z talibami o pół tysiąca więcej żołnierzy, niż obiecały na szczycie NATO w Bukareszcie. Francuzi zastąpią na wschodzie kraju batalion amerykański, który zostanie przeniesiony na niebezpieczne południe, w rejon Kandaharu. Zacięte walki z talibami prowadzą tam Kanadyjczycy, którzy od 2002 roku stracili już ponad 80 ludzi i zagrozili, że wycofają swoje wojska, jeśli nie otrzymają wsparcia.
Francja nie tylko zamierza udzielić wsparcia militarnego misji NATO, ale chce także pokierować zbieraniem funduszy na odbudowę zniszczonego wojnami Afganistanu. 14 czerwca w Paryżu odbędzie się „konferencja darczyńców”. Francuzi mają nadzieję, że uda się na niej zebrać 15 miliardów dolarów. Jedną czwartą tej sumy zamierza przekazać rząd USA. Do 2008 roku wspólnota międzynarodowa miała zainwestować w Afganistanie 32 miliardy dolarów, ale przekazała zaledwie połowę tej kwoty. W Afganistanie jest już 70 tysięcy żołnierzy NATO, w tym 1200 Polaków. Polski kontyngent zostanie w tym roku zwiększony o 400 osób.