– Trudno opisać to, co się dzieje w tym mieście. Pociski spadają na ulice, samochody, meczety, sklepy i domy. Wszędzie szaleją pożary. Karetki nie nadążają ze zbieraniem rannych i zabitych. Słychać eksplozje i kanonadę. Ludzie są przerażeni – relacjonowała „Rz” libańska aktywistka Natalie Abu Szakra, która mieszka w centrum Gazy.
Do tej pory miasto było głównie bombardowane, do niewielkich potyczek dochodziło jedynie na przedmieściach. Wczoraj o świcie po raz pierwszy izraelska piechota wspomagana przez czołgi i śmigłowce zdecydowała się na bardziej śmiały atak i wdarła się w głąb miasta.
W atakach zginął jeden z najważniejszych działaczy ugrupowania – minister spraw wewnętrznych Strefy Gazy Said Siam – oraz szef służb bezpieczeństwa Salah Abu Szreh.
Hamas poinformował egipskich negocjatorów, za pośrednictwem których obie strony konfliktu prowadzą rozmowy na temat zawieszenia broni, że jest gotów do ogłoszenia rocznego rozejmu, który można by przedłużać. Warunkiem jest jednak wycofanie się Izraela z Gazy w ciągu tygodnia i odblokowanie przejść granicznych. Zdaniem Izraela jakiekolwiek porozumienie musi dawać gwarancję, że Hamas nie będzie w stanie się ponownie uzbroić, przemycając broń z Egiptu.
Nie jest jasne, czy nasilenie izraelskiej operacji oznacza rozpoczęcie jej długo zapowiadanej trzeciej fazy – czyli próby zajęcia miasta za pomocą sił lądowych. – Nie komentujemy takich spekulacji. Operacja trwa – powiedziała „Rz” rzeczniczka armii.