Partie pięknieją za miliony

Nie prace nad programem, lecz wizerunek i promocja – na to partie wydają większość pieniędzy.

Aktualizacja: 15.12.2009 00:01 Publikacja: 14.12.2009 20:32

Jarosław Kaczyński jako premier dał się pasować na górala podczas wizyty w Zakopanem w 2007 r. Dosta

Jarosław Kaczyński jako premier dał się pasować na górala podczas wizyty w Zakopanem w 2007 r. Dostał góralski pas, kapelusz, ciupagę i spinki. Z tym ekwipunkiem pozował do zdjęć

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

„Rz” ustaliła, ile największe partie wydają na usługi promocyjne i public relations.

Najbardziej szczegółowo udało się zanalizować wydatki Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Od stycznia do końca września tego roku z partyjnej subwencji Platforma wydała na promocję, reklamę, szkolenia, doradztwo z zakresu media relations prawie 2 mln zł. SLD – 250 tys. zł (szkolenia, public relations, eksperci). Za samo doradztwo z zakresu PR Sojusz zapłacił 78 tys. zł.

Wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Adam Lipiński określił wysokość wydatków swojego ugrupowanie na te cele na kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Jak ustaliła „Rz”, w tym roku kwota ta nie przekroczyła jeszcze 1 mln zł.

Odpowiedzi na pytania „Rz” odmówiło natomiast PSL.

Największe pieniądze płyną do doradców i konsultantów przy okazji wyborów. Tylko na ostatnią kampanię do europarlamentu PSL, PiS i PO wydały po 10 mln zł, SLD – UP – 7 mln zł.

Według Eryka Mistewicza, konsultanta politycznego, partie wydają na PR i marketing większość swojego rocznego budżetu. – W sumie polskie partie przeznaczają na to blisko 100 mln zł – mówi „Rz”. Zaznacza, że wydawanie tych pieniędzy jest słabo kontrolowane.

– Państwowa Komisja Wyborcza nie ma wiedzy, ile partie wydają na promocję – potwierdza Krzysztof Lorentz z PKW. – Poza tym jedna partia może wydać środki na ten cel z subwencji, inna z darowizn, z rachunku bieżącego.

[srodtytul]Tajna współpraca[/srodtytul]

Mistewicz przekonuje, że agencje PR bardzo się starają o podpisanie kontraktów z partiami politycznymi. – Wybory odbywają się jesienią. To oznacza, że kampania rozpoczyna się już w wakacje. Tymczasem jest to najtrudniejszy okres dla reklamy i PR, ponieważ na rynku brakuje wówczas zleceń – tłumaczy.

Jednak ani partie, ani agencje nie chcą ujawniać szczegółów współpracy. Dlaczego?

Andrzej Wyrobiec, skarbnik PO, twierdzi, że ujawnienie takich informacji może „naruszyć interes przedsiębiorcy, za co grozi odpowiedzialność karna, w tym kara pozbawienia wolności do lat dwóch”. Podobnie argumentuje Lipiński: – Nie mogę mówić o szczegółach umów PiS, bo są objęte tajemnicą handlową.

Spec od wizerunku Adam Łaszyn, który chwalił się umowami z PO, w rozmowie z „Rz” przyznaje, że nie chce mówić o swoich relacjach z partiami. Według niego taka współpraca utrudnia funkcjonowanie na rynku komercyjnym.

Pracujący w branży twierdzą, że są też inne powody, dla których agencje nie chwalą się tym, że pracują dla ugrupowania politycznego. – Bo współpraca z partiami przekłada się na kontrakty ze spółkami Skarbu Państwa – mówi „Rz” szef jednej z największych firm PR w Polsce. – Kontrakty to żyła złota. I nie ma szans ich zdobyć żadna agencja spoza klucza. Jednocześnie kodeks etyczny PR mówi, że piarowiec nie powinien być zorientowany politycznie, bo to godzi w jego obiektywizm.

Jeden z nich dodaje też: – Taki projekt robi się w najwyższej poufności, bo agencja pozyskuje niezwykle wrażliwe informacje. Dlatego liczy się zaufanie.

Czasem partyjne pieniądze płyną do samych polityków. Jacek Kurski, europoseł PiS, za pomysł z przedwyborczymi spotami z aktorką Cugier-Kotką otrzymał 41 tys. zł za prawa autorskie.

[srodtytul]Telewizja czy plakat[/srodtytul]

Najdroższe są kampanie telewizyjne. W zależności od czasu antenowego, liczby i długości spotów wydatki partii mogą sięgać milionów złotych. Niewiele tańsza jest kampania billboardowa, która kosztuje od kilku do kilkunastu milionów złotych. Za zorganizowanie konferencji prasowej trzeba zapłacić od 8 tys. zł (wynajęcie sali, poinformowanie dziennikarzy, nagłośnienie, skromny poczęstunek) do 100 tys. zł (duża sala w drogim miejscu, specjalne oświetlenie, plazma, baloniki, flagi).

Kosztuje też obowiązkowa już dla polityków obecność w Internecie. Wykonanie strony to koszt kilku tysięcy złotych, nakręcenie filmiku do sieci – od 2 tys. do 30 tys. zł (efekty specjalne, np. elementy rysunku, występ aktorów, montaż, głos).

Agencje proponują także szkolenia medialne (zachowanie przed kamerą, na konferencji, zajęcia z logopedą, z retoryki), minimum sześciomiesięczny kurs – od 12 tys. zł. Kursy z logopedą odbywają np. młodzi posłowie SLD. W sumie Sojusz inwestuje w nich blisko 35 tys. zł rocznie.

Z partyjnej kasy wydaje się też pieniądze na kampanie wizerunkowe dla najważniejszych polityków. Ich cenę trudno oszacować, agencje prowadzą w takich wypadkach indywidualne negocjacje.

[srodtytul]Akcja „na Leppera” wciąż popularna[/srodtytul]

Maciej Komarczuk, PR director w 5tka PR & Marketing Szeptany z Warszawy, agencji zajmującej się m.in. PR politycznym, przyznaje, że wśród rzeszy polskich polityków wciąż pokutuje myślenie z czasów Leppera i Tymochowicza. – Czyli że szybko da się wypromować coś z niczego i będzie z tego duży sukces – objaśnia Komarczuk.

Przyznaje, że do agencji, w której pracuje, zgłaszają się najczęściej politycy, którzy chcą poprawić wizerunek przed wyborami, albo ci, którzy zamierzają wejść na scenę polityczną z nową partią.

[ramka]Głos kosztuje nawet 11,53 zł

Partie utrzymują się z subwencji, składek członkowskich i darowizn osób fizycznych wpłacanych na rachunek ugrupowania (rocznie jedna osoba może wpłacić prawie 20 tys. zł, drugie tyle ta sama osoba może wpłacić na fundusz komitetu wyborczego). Darowizn nie może wpłacać osoba pełniąca funkcje publiczne.

Subwencję dzieli się między partie, które zasiadają w parlamencie, wyceniając od 1,73 do 11,53 zł za jeden głos w zależności od procentu głosów uzyskanych w wyborach. W tym roku PO otrzymała prawie 40,5 mln zł (więcej o 1,5 mln zł niż w 2008 r.), PiS – 37,8 mln zł (w 2008 r. – 35,5 mln zł), PSL – 15,1 mln zł (w 2008 r. – 14,2 mln zł), SLD – 14,4 mln zł (w 2008 r. – 13,5 mln zł). Wysokość subwencji jest podnoszona, jeśli nastąpił wzrost cen towarów i usług o minimum 5 proc.[/ramka]

„Rz” ustaliła, ile największe partie wydają na usługi promocyjne i public relations.

Najbardziej szczegółowo udało się zanalizować wydatki Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Od stycznia do końca września tego roku z partyjnej subwencji Platforma wydała na promocję, reklamę, szkolenia, doradztwo z zakresu media relations prawie 2 mln zł. SLD – 250 tys. zł (szkolenia, public relations, eksperci). Za samo doradztwo z zakresu PR Sojusz zapłacił 78 tys. zł.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!