Zarzucają władzom fundacji próbę relatywizacji historii oraz nadużywanie pojęcia „pojednanie”. Nastroje stara się uspokoić Ralph Giordano, znany pisarz pochodzenia żydowskiego, uważany za sumienie niemieckiego narodu. Giordano to twórca pojęcia „drugiej niemieckiej winy”: ma ona polegać na przemilczaniu przez wiele powojennych lat zbrodni nazistowskich.
[b]Rz: Co oznacza dla pana pojednanie?[/b]
[b]Ralph Giordano:[/b] Większość Niemców postrzega pojednanie w kontekście zbrodni reżimu narodowych socjalistów. Ale pojednanie nie może być celem samym w sobie. Należy zadać sobie pytanie, dlaczego w ogóle trzeba o pojednaniu mówić. Są kręgi, dla których pojednanie jest celem samym w sobie. Taką postawę cechuje brak rzetelnego podejścia do przeszłych wydarzeń, uświadomienia sobie faktu, że pojednanie nie może być definiowane jako zapomnienie zbrodni z niedawnych czasów.
[b] Prof. Raphael Gross, dyrektor Muzeum Żydowskiego we Frankfurcie nad Menem oraz jeden z członków rady naukowej fundacji, podejrzewa, że pojednanie ma służyć Niemcom do przedstawienia siebie samych jako społeczności, która w XX wieku doświadczyła najgorszych rzeczy z rąk Brytyjczyków, Amerykanów i Rosjan. [/b]
Teza, że Niemcy są główną ofiarą historii, nie jest nowa i była szczególnie popularna w pierwszych dziesięcioleciach po wojnie. Ofiarami czuło się zasadniczo pokolenie sprawców. Ta teza legła u podstaw rewizjonizmu. Ale to już przeszłość. Nie znaczy to jednak, że nie ma już ludzi tak myślących. Rewizjonistyczne poglądy spotkać można jeszcze wśród ziomkostw niemieckich wypędzonych. Zanikają jednak w miarę upływu czasu. Godne potępienia jest wyłuskiwanie zjawiska wypędzeń z całego kontekstu historycznego i wykorzystywanie go w celach politycznych. Martwią mnie takie próby, tak samo jak Raphaela Grossa. Skutki nie mogą zostać oddzielone od przyczyn.