Polski ekspert akredytowany przy rosyjskiej komisji (MAK) badającej katastrofę pod Smoleńskiem jednoznacznie obwinia o wypadek załogę prezydenckiego tupolewa.
Edmund Klich słyszał nagrania z czarnych skrzynek i otrzymał stenogramy zapisów rozmów z kokpitu.
– Piloci zlekceważyli wszystkie ostrzeżenia wysyłane przez automatykę samolotu i podjęli nadmierne ryzyko. Dlaczego? Tak są wyszkoleni – ocenia Klich. Używa mocnych słów, choć badanie przyczyn wypadku trwa. – Mam siwe włosy, podejmuję ryzyko i biorę je na siebie. Uważam, że społeczeństwo powinno być informowane – wyjaśnia „Rz”.
Klich powiedział w poniedziałek, że załoga tupolewa mimo gęstej mgły zdecydowała się na niesłychanie ryzykowne lądowanie.
Na lotnisku pod Smoleńskiem nie było systemu naprowadzania samolotów ILS. Dlatego piloci po osiągnięciu tzw. wysokości decyzji – 100 m nad ziemią – powinni zrezygnować z lądowania, gdy nie było widać pasa, na którym mieli posadzić maszynę.