Prowadź na Zurych

Mistrzostwa świata na razie są kiepską reklamą futbolu i dobrą reklamą Afryki

Publikacja: 01.07.2010 01:48

Trener Argentyny Diego Maradona jest największą gwiazdą mistrzostw świata. Czy stanie na czele buntu

Trener Argentyny Diego Maradona jest największą gwiazdą mistrzostw świata. Czy stanie na czele buntu przeciwko FIFA? / fot: JUNG YEON-JE

Foto: AFP

Gigantyczna niebieska wuwuzela leży na czymś, co wygląda jak urwana nagle w powietrzu autostrada. Pod nią wiszą logo jednego ze sponsorów i wielki licznik: turniej ma już 131 goli. Licznik stoi, to pierwsze dwa dni bez meczów. Mundial wróci o 16 w piątek, gdy Holandia i Brazylia zaczną w Port Elizabeth swój ćwierćfinał.

[wyimek]Jaki byłby turniej bez Maradony? Żaden mecz nie był opisywany tak, jak każda jego konferencja[/wyimek]

Gol numer 131 padł kilkaset metrów od miejsca z urwaną autostradą. Na stadionie Green Point w Kapsztadzie, tam gdzie wczoraj spacerowali już kibice Argentyny i Niemiec zjeżdżający na południe RPA na sobotni mecz obiecujący nie mniej niż ten holendersko-brazylijski. To na Green Point skończyła się 1/8 finału spotkaniem w pewnym sensie symbolicznym dla afrykańskich mistrzostw. Próbująca wrócić do niedawnej wielkości Hiszpania wygrała z Portugalią, która zaprzedała swój styl kontratakom, a jedyny gol padł ze spalonego i nie pokazano go na stadionie, żeby nie jątrzyć.

[srodtytul]Cristiano pluje złością[/srodtytul]

Trzeba było czwartego meczu w turnieju, żeby mistrzowie Europy z Hiszpanii usłyszeli wreszcie miłe słowo i żeby wyczerpała się cierpliwość kibiców dla Cristiano Ronaldo. Wcześniej wybierano go, ze zrozumiałych tylko dla piszczących nastolatek powodów, na piłkarza każdego meczu w grupie. W 1/8 finału został wygwizdany, ledwo panował nad sobą, splunął w złości na kamerę. Wszystko go drażniło, tak jak wcześniej Wayne’a Rooneya. A Portugalia odpadła jako ostatnia z rozczarowujących drużyn, którym mimo kłopotów udało się jakoś przecisnąć do drugiej rundy.

W ćwierćfinale nie będzie nikogo, kto by na to nie zasłużył. Po wypranym z uniesień początku rundy grupowej mundial nabrał rozpędu, nawet gole padały częściej. Ale do piękna daleko i nie ma gwarancji, że ćwierćfinał to zmieni.

Na pewno będzie nietypowo. Nigdy nie było w finałowej ósemce tak dużo Ameryki Południowej i tak mało Europy, tylko dwa razy wcześniej miała tam swoją drużynę Afryka. A do tego większość ćwierćfinalistów zakpiła w dotychczasowych meczach ze stereotypów na swój temat. O Brazylii Johan Cruyff powiedział, że nie dałby za bilet na jej mecz pół euro i że taką grą przynosi wstyd turniejowi.

Ciekawe, co powie o swojej Holandii, która gra tak jak kiedyś Niemcy, a Niemcy z kolei – jak kiedyś Holandia. Ghana awansowała w zupełnie nieafrykańskim stylu, urugwajska reprezentacja przez lata stała brutalnymi obrońcami, dziś obronę ma po prostu dobrą, a napastników znakomitych. Paragwaj dopiero w drugiej rundzie przypomniał swoje dawne skłonności do torturowania futbolem, Hiszpania długo czekała na natchnienie.

[srodtytul]Wielki Tevez[/srodtytul]

Jest wreszcie Argentyna, osobna historia. Z potęg tylko ona i Niemcy grają lepiej, niż można się było spodziewać. Ale Niemcy dają rozrywkę, gdy kopią piłkę, a Argentyńczycy właściwie bez przerwy. Pokazują, że mundial jest po to, żeby się cieszyć i pokazać światu coś więcej niż futbol. Przyjechali tutaj z rodzinami, w kampusie uniwersyteckim, w którym mieszkają, rozstawili namiot z napisem „Bądź za Pokojową Nagrodą Nobla dla matek z placu Majowego“, w środku można składać podpisy. Na boisku też nigdy nie nudzą. Obawiano się, że po katastrofalnych eliminacjach będą mało odporni na ciosy, Leo Messi przemęczony sezonem, Diego Maradona zupełnie pogubiony jako trener. Ciosy, rzeczywiście, od czasu do czasu ich dosięgają, ale sami zadają nokautujące. Messi jest świetny, ale chyba jeszcze lepszy od niego Carlos Tevez.

Nawet argentyńscy kibice najlepiej udowadniają, że jak się tylko chce, to można oswoić wszystkie strachy RPA. Bawią się tak, jakby to było miejsce bezpieczne jak każde inne. Zresztą wiele miejscowych problemów znają z własnej codzienności, może to jest też przyczyna, że Ameryka Południowa tutaj dominuje.

[srodtytul]Kto się boi Diego[/srodtytul]

A jaki byłby turniej, gdyby nie było Maradony? Żaden mecz nie był opisywany tak, jak każda jego konferencja. Żeby się tam dostać, do salki w podziemiach stadionu w Pretorii, na początku wystarczało przyjść wcześniej. Gdy telewizja pokazała urywki z pierwszego monodramu, trzeba już było stać w kolejce. A teraz, żeby posłuchać, kogo Maradona zaatakuje, wyśmieje albo weźmie w obronę, trzeba przyjść wcześniej i stać w kolejce.

FIFA zaczęła na te konferencje wydawać specjalne przepustki, takie, które zwykle są potrzebne tylko po meczu. Rozdają je dwie godziny przed konferencją i zwykle połowa chętnych odchodzi z kwitkiem, bo sala na Loftus Versfeld jest mniejsza niż na innych stadionach. Oczywiście zamiast biletować i robić listy społeczne, łatwiej byłoby konferencje zorganizować na tym stadionie, na którym następnego dnia Argentyna będzie grała.

W przypadku innych reprezentacji to wymóg, od którego rzadko zdarzają się wyjątki, ale Maradona jakoś za każdym razem potrafił sobie owinąć przedstawicieli FIFA wokół palca. Mówił: po co tak daleko jechać, przecież w Pretorii są wszyscy nasi dziennikarze, wyruszymy stąd dopiero na mecz. I FIFA już cztery razy się godziła. Jej działacze Diego się po prostu boją. Bledną, gdy na nich spojrzy, to nigdy nie zapowiada niczego miłego. – Ja wreszcie mam okazję coś powiedzieć, a pan mi przerywa. O co tu chodzi? Proszę, następne pytanie – wściekał się po ostatnim meczu, gdy prowadzący konferencję zarządził koniec. A do sali Diego wszedł z dymiącym cygarem, w ostatniej chwili oddał je swojemu umyślnemu, choć zakazu palenia na stadionach przestrzega się tutaj bardzo ściśle.

[srodtytul]Mdłe komunikaty [/srodtytul]

Czasami jest jak małe dziecko robiące wszystkim na złość, ale lepszy już weredyk Maradona niż te wszystkie mdłe komunikaty wylewające się z FIFA. A to biorące sędziów w obronę, a to przepraszające za ich błędy. Chwalące Jabulani, a kilka dni później potwierdzające, że jest z nią coś nie tak. Przeciw powtórkom, potem za dyskusją o powtórkach itd.

Czasami mamy wrażenie, że uczestniczymy w jakimś dziwnym korowodzie, a Maradona to jeden z niewielu niegryzących się w język, gdy widzą, że król jest nagi. Kiedyś między innymi dzięki niemu po brutalnych atakach obrońców, którzy nie umieli mu inaczej zabrać piłki, wyjęto spod prawa wślizgi z tyłu. Może teraz Maradona trener zrobi to, o czym marzył Maradona piłkarz, i stanie na czele buntu. Buntu zdrowego rozsądku przeciw niekonsekwencjom FIFA. Choć jemu pewnie wystarczy, jeśli 11 lipca będzie mógł podejść do Seppa Blattera jako ostatni, po wszystkich piłkarzach i powiedzieć: – Teraz puchar jest mój.

Gigantyczna niebieska wuwuzela leży na czymś, co wygląda jak urwana nagle w powietrzu autostrada. Pod nią wiszą logo jednego ze sponsorów i wielki licznik: turniej ma już 131 goli. Licznik stoi, to pierwsze dwa dni bez meczów. Mundial wróci o 16 w piątek, gdy Holandia i Brazylia zaczną w Port Elizabeth swój ćwierćfinał.

[wyimek]Jaki byłby turniej bez Maradony? Żaden mecz nie był opisywany tak, jak każda jego konferencja[/wyimek]

Pozostało 93% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!