Do dziś nie ma pewności co do daty jej urodzin. Jedne źródła podają, że przyszła na świat 18 sierpnia 1943 r., inne – że trzy lata później. Jako piosenkarka narodziła się zaś w 1962 roku. Zakwalifikowała się wówczas do finałowej dziesiątki I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. Zaśpiewała piosenkę „Jimmy Joe”.
Szybko stała się idolką młodzieży i solistką Czerwono-Czarnych. Była polską wersją ówczesnych gwiazd amerykańskich, Brendy Lee czy Little Evy, śpiewających ostrym, chropawym głosem rockandrollowe piosenki, a jednocześnie była naturalna, oryginalna i niepowtarzalna.
Nazywano ją „Dziewczyną z Bytomia”. Jej kucyki, dżinsy i śląskie akcent budziły skrajne emocje. Ale publiczność ją uwielbiała, a ona w latach 60. dawała jej przebój za przebojem: „Malowana lala”, „Jedziemy autostopem”, „Chłopiec z gitarą”, „Dla młodych ten twist”, „Sobota to mój dzień”.
– Porywała tłumy młodzieży. Na koncertach dawała takiego czadu, że publiczność czuła totalny odlot – wspomina reżyser Jerzy Gruza. – To był dynamit w najczystszej postaci. Nie przypominała kruchej, delikatnej dziewczyny, prezentowała raczej typ chłopczycy. Gdyby żyła w innym kraju, w innym czasie, zrobiłaby kolosalną karierę.
Sama Karin Stanek miała poczucie niespełnienia. W jednym z wywiadów przyznała, że przepowiadano jej światową karierę. Jednak na drodze stanęły ograniczenia w wyjazdach.