Zmarła Karin Stanek, wielka gwiazda polskiego big-bitu

Karin Stanek, legenda polskiego bigbitu, zmarła we wtorek w Niemczech na zapalenie płuc

Publikacja: 18.02.2011 00:27

Karin Stanek na planie filmu Janusza Morgensterna “Dwa żebra Adama” (1963) (fot. Bogusław Lambach)

Karin Stanek na planie filmu Janusza Morgensterna “Dwa żebra Adama” (1963) (fot. Bogusław Lambach)

Foto: Eastnews

Do dziś nie ma pewności co do daty jej urodzin. Jedne źródła podają, że przyszła na świat 18 sierpnia 1943 r., inne – że trzy lata później. Jako piosenkarka narodziła się zaś w 1962 roku. Zakwalifikowała się wówczas do finałowej dziesiątki I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. Zaśpiewała piosenkę „Jimmy Joe”.

Szybko stała się idolką młodzieży i solistką Czerwono-Czarnych. Była polską wersją ówczesnych gwiazd amerykańskich, Brendy Lee czy Little Evy, śpiewających ostrym, chropawym głosem rockandrollowe piosenki, a jednocześnie była naturalna, oryginalna i niepowtarzalna.

Nazywano ją „Dziewczyną z Bytomia”. Jej kucyki, dżinsy i śląskie akcent budziły skrajne emocje. Ale publiczność ją uwielbiała, a ona w latach 60. dawała jej przebój za przebojem: „Malowana lala”, „Jedziemy autostopem”, „Chłopiec z gitarą”, „Dla młodych ten twist”, „Sobota to mój dzień”.

– Porywała tłumy młodzieży. Na koncertach dawała takiego czadu, że publiczność czuła totalny odlot – wspomina reżyser Jerzy Gruza. – To był dynamit w najczystszej postaci. Nie przypominała kruchej, delikatnej dziewczyny, prezentowała raczej typ chłopczycy. Gdyby żyła w innym kraju, w innym czasie, zrobiłaby kolosalną karierę.

Sama Karin Stanek miała poczucie niespełnienia. W jednym z wywiadów przyznała, że przepowiadano jej światową karierę. Jednak na drodze stanęły ograniczenia w wyjazdach.

– Dla mnie, bardzo młodego wówczas człowieka, była niezwykłym zjawiskiem – wspomina aktor i reżyser Andrzej Strzelecki. – Jej zachowanie na estradzie odbierałem jako rodzaj naturalnej bezpretensjonalności. Drobna, bardzo dynamiczna dziewczyna z warkoczykami zawsze skupiała na sobie uwagę. Słuchając niektórych jej piosenek, miało się wrażenie, że śpiewa je niedbale. A to był jej styl. Była niezwykle muzykalna i np. swingowo interpretowała znakomicie rock’n’rollowe kawałki. Nogi same układały się do tańca.

– Zapowiadałem jeden z pierwszych koncertów zespołu Czerwono-Czarni – wspomina Zbigniew Korpolewski. – Karin Stanek chodziła własnymi drogami. Rzeczywiście zrobiła błyskawiczną karierę. Nie tylko szybko wylansowała swoje piosenki, ale też narzuciła własny styl bycia na estradzie. Pod koniec lat 60. po Polsce zaczęły chodzić tabuny Karin Stanek. Dziewczyn energicznych, dość zawadiackich. Sama była osobą dość chropowatą w przeciwieństwie do ciepłej i delikatnej Heleny Majdaniec czy Kasi Sobczyk. Ona zrobiła karierę niczym Michaj Burano, który także od pierwszego wejścia na estradę podbił tłumy. Była szalenie dynamiczna. Prezentowała specyficzny ruch sceniczny, nazwałbym to wrodzoną choreografią.

Kiedy zaczynała, była absolutną amatorką bez wykształcenia muzycznego, pracowała jako goniec w jednym ze śląskich przedsiębiorstw. A ponieważ pochłonął ją wir życia estradowego (w okresie największej sławy Czerwono-Czarni dawali po trzy koncerty dziennie), nie miała czasu, by pracować nad swym rozwojem. Pod koniec lat 60. przestała już fascynować, a potem nie odzyskała dawnej popularności. W 1976 roku wyjechała do Niemiec.

Na polskie estrady powróciła w latach 90. na fali sentymentu widzów za dawnym bigbitem. Na wydanej wówczas kompaktowej reedycji jej piosenek znalazło się 18 utworów. To był właściwie cały jej dorobek, ale połowa tych tytułów przeszła do historii polskiej muzyki rozrywkowej.

– W szarych czasach PRL była kimś niezwykle barwnym – dodaje Jerzy Gruza. – Ale chyba w dzisiejszych czasach byłoby jej bardzo trudno zaistnieć. Niestety.

Menedżerka piosenkarki Anna Kryszkiewicz powiedziała IAR, że pogrzeb artystki odbędzie się w sobotę w Niemczech. Rodzina nie życzy sobie jednak, żeby ujawniać dokładne miejsce pochówku.

Do dziś nie ma pewności co do daty jej urodzin. Jedne źródła podają, że przyszła na świat 18 sierpnia 1943 r., inne – że trzy lata później. Jako piosenkarka narodziła się zaś w 1962 roku. Zakwalifikowała się wówczas do finałowej dziesiątki I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. Zaśpiewała piosenkę „Jimmy Joe”.

Szybko stała się idolką młodzieży i solistką Czerwono-Czarnych. Była polską wersją ówczesnych gwiazd amerykańskich, Brendy Lee czy Little Evy, śpiewających ostrym, chropawym głosem rockandrollowe piosenki, a jednocześnie była naturalna, oryginalna i niepowtarzalna.

Pozostało 83% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!