Płonący parlament i budynki rządowe, jazgot karabinów maszynowych, tłumy antyrządowych demonstrantów w chmurach gazu łzawiącego – tak wyglądała wczoraj stolica Libii Trypolis.
Walki w mieście rozgorzały w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy tysiące ludzi wyległy na ulice i zaczęły szturmować urzędy państwowe i komisariaty policji. Zaatakowano siedzibę państwowej telewizji i jeden z jej kanałów przerwał nadawanie. Walki toczyły się też na osiedlu Bab el Azizia pod Trypolisem, gdzie mieszka rządzący krajem od 41 lat Muammar Kaddafi. Według źródeł medycznych są dziesiątki ofiar śmiertelnych.
W Libii prawie nie ma zagranicznych dziennikarzy, dlatego większość wiadomości jest niepotwierdzona. Wieczorem informowano o samolotach bojowych bombardujących tłumy w Trypolisie. – Walą do wszystkiego, co się rusza. Jest masa zabitych – mówił w telewizji al Dżazira mieszkaniec miasta Adel Mohamed Saleh.
W telewizji nadawano przemówienie syna Kaddafiego Saifa al Islama. – Będziemy walczyć do ostatniego mężczyzny, do ostatniej kobiety, do ostatniej kuli! – grzmiał Saif. Zapewniał, że wbrew plotkom jego ojciec nie uciekł z kraju, tylko „kieruje armią w bitwie o Trypolis”.
W opanowanym już przez rebeliantów Bengazi powołano rząd tymczasowy. Objął on kontrolę nad kilkoma innymi miejscowościami wschodniej części kraju. Tłumy na ulicach oswobodzonego miasta świętowały zwycięstwo. Z gmachu sądu zerwano flagę libijską i wywieszono flagę monarchii obalonej w 1969 r. Do szpitali w rejonie opanowanym przez rebeliantów trafiły setki rannych, jest tam dramatyczna sytuacja. Libijscy dysydenci podają, że od początku rewolty zginęło ponad 500 osób.