Justyna Kowalczyk: srebro jest wielkim sukcesem

Jak 9 kilometrów biegniesz po złoto, upragnione, wymęczone, to masz prawo czuć się smutnym - rozmowa z Justyną Kowalczyk

Publikacja: 28.02.2011 21:13

Od dawna nie była pani tak blisko pokonania Marit Bjoergen.

– To mój najlepszy bieg w sezonie. I najbardziej waleczny w karierze. Szkoda, że nie wygrałam, jest mi smutno, przykro, ale jestem dumna, że się zmusiłam do takiego wysiłku. W pewnym momencie pomyślałam, że albo wygram, albo mnie pogotowie zwiezie. Nie było zwycięstwa, nie było pogotowia, ale srebro jest sukcesem.

Taki był plan, żeby pójść na całość od początku?

– Nie poszłam na całość. Poszłam mocno. Gdyby każdy bieg miał taki profil, tobym każdy tak zaczynała. Naprawdę wszystko przemyślałam, nie jestem durna. Miałam świetnie nasmarowane narty. Pierwsze cztery kilometry to był podbieg, moja najlepsza strona i musiałam to wykorzystać.

A czego zabrakło na ostatnich kilometrach?

Nie pamiętam. Ostatniego 1,5 km po prostu nie pamiętam. Wiem, że trener krzyczał do mnie. Widziałam, że Marit i Longa biegły razem, obok siebie, i że się ode mnie oddalały, pamiętam, że ktoś mnie przykrył za metą. To wszystko. Na pewno ostatnie dwa kilometry miałam słabsze niż Bjoergen i Saarinen, ale zrobiłam, co mogłam. Opadłam z sił, to, że Norweżka i Włoszka ze sobą współpracowały, nijak mnie nie tłumaczy ze straconego złota.

Został jeden indywidualny bieg – na 30 km. Teraz liczy się tylko to?

– Nie, wcześniej są jeszcze sztafety, dobra forma przygotowań. A 30 km? To będzie najtrudniejszy bieg sezonu, boję się go. Nie będę tam walczyć z Marit Bjoergen, będę walczyć z całą norweską drużyną. Będą we cztery i zrobią wszystko, żebyśmy z Charlotte Kallą, bo jesteśmy uważane za największe rywalki, dostały w kość po drodze. Bieg łyżwą ze startu wspólnego jest trudniejszy niż bieg klasykiem. Daje więcej okazji, żeby tu nadepnąć na nartę, tu na kijek. W telewizji tego nie widać, ale to wybija z rytmu. Obawiam się tego i mówię to głośno. Dlatego dzisiaj tak mi zależało, żeby pokazać, co potrafię najlepszego.

Zadowolenie ze srebra jest większe niż rozczarowanie brakiem złota?

– Powtórzę: srebro jest wielkim sukcesem. Ale jak 9 kilometrów biegniesz po złoto, upragnione, wymęczone, to masz prawo czuć się smutnym. I to jest smutek, który się da pogodzić ze szczęściem ze srebra. Przecież mogłam mieć brąz, Aino Kaisa Saarinen była tak blisko. Gratulacje dla niej, tak się ładnie pozbierała po kontuzji. Cieszę się, że wyścigi klasykiem już się w tych mistrzostwach skończyły, bo jeszcze jeden i pewnie by z nami wszystkimi wygrała.

Które srebro pani wyżej ceni: to czy z biegu łączonego?

– Za dużo wymagacie. Gdybym mogła, tobym teraz leżała w łóżku, tak jestem zmęczona. Póki się nie zregeneruję, nie potrafię się szczerze uśmiechać, może stąd wrażenie, że jestem smutna. Ale przecież  nawet po olimpijskim złocie nie skakałam z radości. To wszystko musi wsiąknąć i dopiero wtedy przychodzi refleksja. Teraz mogę powiedzieć tak: ten bieg przegrałam na własne życzenie, a łączony na życzenie Norweżek. Taka jest różnica. Ale muszę to sobie jeszcze poukładać w głowie.

Przegrałam na własne życzenie? Mocne słowa.

– Już taka jestem, że nie oceniam tylko innych. Zaczynam od krytykowania siebie. Nikt za mnie nie biegł i nikt za mnie nie przegrał. Jak masz na mecie 30 sekund straty, to możesz powiedzieć: Cholera, słaba byłam. A gdy prowadzisz 9 km i przegrywasz na ostatnim, to jak to nazwać? Na własne życzenie. Zrobiłam wszystko pięknie, ale czegoś zabrakło.

Podium było symboliczne: na nim trzy najlepsze narciarki ostatnich lat. Zresztą na szczęście nie ma w tych mistrzostwach żadnych niespodzianek, zawodniczek, które nagle zaczęły zadziwiać formą.

– To prawda, na podium tylko Petry Majdić nam do kompletu brakowało. Mówiłam do trenera jeszcze przed mistrzostwami, że na tak ciężkich trasach nie będzie żadnego przypadku. Niespodzianka może się zdarzyć na 30 km, bo to jest specyficzny bieg. Ale myślę, że na koniec i tak zostaną tylko najwytrzymalsze.

Pani, Bjoergen i Kalla?

– Charlotte była bardzo dobra w biegu łączonym, powyżej naszych oczekiwań, a technikę ma świetną, więc i na 30 km będzie mocna. No i bardzo jestem ciekawa, jak to tym razem rozegrają Norweżki. A teraz mam wreszcie dzień wolny od nart.

wysłuchał Paweł Wilkowicz

Mówi Marit Bjoergen

To moje najtrudniejsze i najbardziej oczekiwane zwycięstwo. Zakładałam, że muszę zdobyć chociaż jedno złoto, i chciałam go właśnie na tym dystansie. Ten bieg bolał strasznie. Myślałam: muszę zebrać cały ból z ciała, wepchnąć go do głowy i tam zatrzymać. Tak zrobiłam, proste, prawda? Justyna Kowalczyk jak zwykle zmusiła mnie do najwyższego wysiłku. To, że mogłam biec obok Marianny Longi po tym, gdy ją dogoniłam, też miało znaczenie. Longa bardzo mi pomogła na ostatnim podbiegu, gdy wytrzymała tempo i miałam z kim się ścigać. Nie wiem, czy wystartuję w środę w drużynowym sprincie. To jedyna konkurencja, co do której nie jestem pewna, sztafety są już dzień po niej i trochę się tego obawiam. Zdecyduję najpóźniej we wtorek.

Od dawna nie była pani tak blisko pokonania Marit Bjoergen.

– To mój najlepszy bieg w sezonie. I najbardziej waleczny w karierze. Szkoda, że nie wygrałam, jest mi smutno, przykro, ale jestem dumna, że się zmusiłam do takiego wysiłku. W pewnym momencie pomyślałam, że albo wygram, albo mnie pogotowie zwiezie. Nie było zwycięstwa, nie było pogotowia, ale srebro jest sukcesem.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!