Informacje „Rz" potwierdziła Joanna Stempień-Rogalińska, rzecznik TVP.
To Kubalica, jako dyrektor biura zarządu TVP spotykał się z Pawłem Miterem, organizował mu spotkania w TVP i to w jego obecności Miter podpisał umowę z TVP na prawie 39 tys. zł.
– Na pierwszym spotkaniu z Kubalicą padły słowa, że tutaj można wszystko załatwić. Przestrzegał mnie, żeby program był fajny, jeśli chciałbym, aby ukazywał się dłużej niż jeden sezon. (...) Na drugim spotkaniu pan Kubalica przedstawił mi Andrzeja Jeziorka, szefa Agencji Produkcji Telewizyjnej TVP. Zawsze jeśli mnie komuś przedstawiał, to używał jednego i tego samego sformułowania: „to jest człowiek z Kancelarii Prezydenta". To zdanie prawie zawsze padało. Strasznie mnie to bawiło i jednocześnie trochę przerażało – opowiadał „Rz" Miter w marcu.
Paweł Miter załatwił sobie pracę w TVP, wysyłając do TVP maila, w którym podszył się pod Jacka Michałowskiego, szefa Kancelarii Prezydenta. Miter miał przygotować program publicystyczny dla młodzieży w TVP1. Podpisał nawet wstępną umowę na trzy miesiące opiewającą na kwotę 39 tys. zł. Umowę Miter podpisał z szefem Agencji Produkcji Telewizyjnej Andrzejem Jeziorkiem. Jak podkreślał Miter, jego działania miały charakter dziennikarskiej prowokacji, która miała obnażyć upolitycznienie telewizji.
– Jako telewizyjni menedżerowie daliśmy się niewątpliwie podejść. Mieliśmy podwójnego pecha, że w trakcie załatwiania tej sprawy zmarł śp. Ławniczak. Nie mogliśmy odpowiednio wcześnie rozpoznać ryzyka kontaktów z Miterem, nie znaliśmy bowiem okoliczności, w jakich prezes zapoznał się z jego pomysłami programowymi. Telewizja nie wypłaciła panu Miterowi żadnego wynagrodzenia, pomimo ewidentnych prób szantażu z jego strony. Umowa została rozwiązana. W wymiarze materialnym spółka więc nic nie straciła. Oczywiście poza utratą jakiejś części prestiżu zawodowego kilku jej menedżerów, w tym i mojego – mówił wówczas „Rz" Kubalica.