Seremet przypomniał zasługi prokuratorów w śledztwie smoleńskim. - To dzięki naszej inicjatywie polscy biegli pojechali do Moskwy. Przebadali na miejscu oryginalne czarne skrzynki, przebadali wrak w Smoleńsku - powiedział. - Badali elementy silnika, proces uszkadzania samolotu, stan instalacji paliwowych i hydraulicznych, pobierali próbki paliwa, płynów hydraulicznych - doprecyzował.
- Właściwie to były bardziej oględziny niż badanie - przyznał wcześniej w rozmowie z RMF FM polski akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK). Czytaj więcej
Jak wynika z rozmowy Seremeta z "Polityką" dokładniejsze były badania przeprowadzone na jesieni 2011 r. - Dokonali wszelkich niezbędnych im oględzin i pomiarów - powiedział.
W rozmowie z "Wyborczą" wyjaśnił też, że polscy śledczy dysponują opiniami wykluczającymi wybuch opartymi na badaniu ciał i ubrań ofiar. - Biegli z Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii w Warszawie powiedzieli: nie ma śladu. A powinny być jakieś ślady na ciele ofiar i przedmiotach. Badania przeprowadzono zaraz po katastrofie - tłumaczył. Wyniki badań szczątków tupolewa dostaliśmy od rosyjskich śledczych. - Rosjanie badali wrak i wybuch wykluczyli - dodał.
Prokuratura podważyła niektóre ustalenia komisji Millera
Pytany czy brzoza została badana przez polskich ekspertów, Seremet odpowiada, że śledczy ją "widzieli". - Widzieli, że została złamana, i ślady blachy w drzewie. A za drzewami skoszone krzaki i skrzydło w tym miejscu. Biegli ustalili, że kiedy nastąpiło uderzenie w brzozę, czarna skrzynka zarejestrowała nieprawidłowe działanie mechanizmu lotek lewego skrzydła. To się zbiega co do sekundy - stwierdził.