Jarosław Kuisz: Cmentarz dla partii

Trzaskowski mówi o „Nowej Solidarności". Sięga po symbol tyleż wzniosły, co radykalnie dzielący.

Aktualizacja: 21.07.2020 20:41 Publikacja: 21.07.2020 18:12

Jarosław Kuisz: Cmentarz dla partii

Foto: AFP

W ubiegłym tygodniu Rafał Trzaskowski zapowiedział, że zamierza stworzyć ruch obywatelski. „Podejmuję się stworzenia ruchu obywatelskiego, dlatego że partie nie wystarczą, musimy robić to razem i wspólnie" – wyjaśniał w Gdyni były kandydat na prezydenta. Nie byłoby to może zaskoczeniem, gdyby nie fakt, że tuż obok znajdował się Borys Budka, jakby nie było aktualny przewodniczący partii – Platformy Obywatelskiej.

Oczywista jest konstatacja, iż Trzaskowskiego w II turze wyborów wsparło o wiele więcej osób, niż popierało samą Koalicję Obywatelską w wyborach do Sejmu, w październiku 2019 r. Różnica jest niebagatelna. To ok. 10 mln do ok. 5 mln głosów! Gołym okiem widać, że deklaracja z Gdyni to także odpowiedź na zagrożenie ze strony ruchu społecznego Szymona Hołowni. Jedno polityków opozycji wydaje dziś łączyć: (znów!) próbują zagospodarować niechęć niemałej części rodaków do partii politycznych. Wedle badań CBOS z 2018 r. Polacy najmniej ufają partiom politycznym – nie ufa im ponad trzy piąte ankietowanych (63 proc.). Słowa Trzaskowskiego i Budki można odczytywać jako gotowość do przebudowy struktur, ale także zmiany szyldu. Grunt został przygotowany. Ostatnio PO ukrywała się przecież za rozmaitymi odmianami „Koalicji", a to „Europejskiej", to znów „Obywatelskiej".

Młode partie

Historia III RP to cmentarzysko partii politycznych. PO i PiS wydają się nam nestorami, lecz to tylko pozory. Obie powstały zaledwie w 2001 r. W historii partii politycznych to tyle, co nic. Starsze SLD (1999 r.) po niedawnej fuzji z Wiosną zmienia szyld na „Nową Lewicę". „Sędziwy" PSL (realnie od 1990 r.), który po ostatnich wyborach ledwo zipie, także rozmywa swój logotyp dodatkowym szyldem „Koalicji polskiej".

Nikt nadmiernie nie przywiązuje się ani do nazw, ani do sztandarów. Tradycja, pamięć instytucjonalna – wydają się drugorzędne. To przekonanie obejmuje także partię, która wydaje się dziś triumfować – Prawo i Sprawiedliwość. Joachim Brudziński dopiero co wyznał, że „PiS rozpadnie się bez Jarosława Kaczyńskiego jak domek z kart".

Popularność ruchów społecznych w 2020 r. nie bierze się znikąd. Z jednej strony o kryzysie partii można mówić w szerszym planie. Wśród przenikliwych analityków ich degrengolady był zmarły przed kilku laty irlandzki politolog Peter Mair. Przed falą populizmu na Zachodzie wskazywał on, że partie przechodzą tam głęboki kryzys, przestają być gwarantami trwania samej demokracji. Nowe technologie i media społecznościowe szybko unaoczniły ten stan rzeczy. W XX w. krótka historia polskich partii politycznych w niepodległym państwie jest... krótka. II RP na początku posiadała nieźle ukształtowaną strukturę partyjną. Niemniej konkurowanie ugrupowań we własnym państwie szybko skończyło się szokującymi podziałami, zamachem majowym, wsadzaniem konkurentów do więzień i obozów. Po II wojnie światowej PSL Stanisława Mikołajczyka został zmiażdżony przez komunistów terrorem, oszustwami przy urnach i propagandą. Na scenie na blisko pół wieku pozostało PZPR z przystawkami.

I to właśnie istnienie tej partii kształtowało nawyki polityczne całych roczników Polaków w XX w. Weźmy choćby oportunistyczne traktowanie partii jako warunku dla kariery zawodowej i podniesienia zarobków. Przyzwyczajenie do skrajnie hierarchicznej, scentralizowanej struktury z „wodzem". Przekonanie o tym, że prawdziwa polityka odbywa się tylko za kulisami, bez konsultacji. Warto przypomnieć, że przez 41 lat istnienia przez szeregi PZPR przewinęło się ok. 4 mln rodaków.

Dwie Solidarności

To nie są żadne dawne dzieje. Aż do wojny PO-PiS-u trwał podział postkomunistyczny w naszej polityce. Długo więc jeszcze przekonania o PZPR jako partii rzutowano na SdRP czy SLD, nie mówiąc o trudnych do pozbycia się nawykach. Zastąpienie podziału postkomunistycznego przez podział postsolidarnościowy okazało się być może jeszcze gorsze. Trwa walka dwóch ugrupowań o rodowodzie solidarnościowym. Jako że bratobójcze walki są najokrutniejsze, od 2015 widzimy pękające rodziny, zerwane przyjaźnie. Pośrednio świadczą one o słabości partii politycznych jako bufora cywilizowanego konfliktu politycznego.

Jakby na przekór temu podobno Trzaskowski chce nazwać swój ruch społeczny „Nową Solidarnością". Sięga więc po symbol tyleż wzniosły, co radykalnie dzielący. Nie ma jednak innego wyboru. W III RP nie wypracowaliśmy wzorów zaangażowania w życie publiczne, które byłyby wiarygodne i wzniosłe, innych niż te, które pochodzą sprzed odzyskania niepodległości. Czy można inaczej? Przypomina mi się kolacja z duńską rodziną, podczas której ojciec rodziny powiedział, że jego nastoletni syn po raz pierwszy w życiu zaangażował się w partię. On tego wyboru do końca nie podziela, ale jest z syna dumny: „Bo tak trzeba". I powiedział to bez cienia ironii.

Cóż, niewątpliwie potrzebujemy jeszcze nieco pracy nad nawykami w życiu publicznym. Na razie chyba do zaangażowania się potrzebujemy żywiołowo tworzonych ruchów społecznych.

Autor jest publicystą „Kultury Liberalnej", wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim.

Autorem książki „Koniec pokoleń podległości"

W ubiegłym tygodniu Rafał Trzaskowski zapowiedział, że zamierza stworzyć ruch obywatelski. „Podejmuję się stworzenia ruchu obywatelskiego, dlatego że partie nie wystarczą, musimy robić to razem i wspólnie" – wyjaśniał w Gdyni były kandydat na prezydenta. Nie byłoby to może zaskoczeniem, gdyby nie fakt, że tuż obok znajdował się Borys Budka, jakby nie było aktualny przewodniczący partii – Platformy Obywatelskiej.

Oczywista jest konstatacja, iż Trzaskowskiego w II turze wyborów wsparło o wiele więcej osób, niż popierało samą Koalicję Obywatelską w wyborach do Sejmu, w październiku 2019 r. Różnica jest niebagatelna. To ok. 10 mln do ok. 5 mln głosów! Gołym okiem widać, że deklaracja z Gdyni to także odpowiedź na zagrożenie ze strony ruchu społecznego Szymona Hołowni. Jedno polityków opozycji wydaje dziś łączyć: (znów!) próbują zagospodarować niechęć niemałej części rodaków do partii politycznych. Wedle badań CBOS z 2018 r. Polacy najmniej ufają partiom politycznym – nie ufa im ponad trzy piąte ankietowanych (63 proc.). Słowa Trzaskowskiego i Budki można odczytywać jako gotowość do przebudowy struktur, ale także zmiany szyldu. Grunt został przygotowany. Ostatnio PO ukrywała się przecież za rozmaitymi odmianami „Koalicji", a to „Europejskiej", to znów „Obywatelskiej".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej