Posłowie PO, PiS i Solidarnej Polski zasiadający w Sejmowej Komisji Ustawodawczej jednomyślnie uznali w ubiegłym tygodniu projekty o związkach partnerskich autorstwa SLD i Ruchu Palikota za niedopuszczalne. Powód? Między innymi wątpliwości natury konstytucyjnej. Jednak za kilka dni prezydium Klubu PO ma decydować o losach własnego projektu ustawy o związkach partnerskich. Sęk w tym, że projektowi PO można będzie postawić te same zarzuty co pomysłom lewicy, a zatem zablokować jego procedowanie w Sejmie.
- Każda ustawa o związkach partnerskich wprowadza instytucję quasi-rodziny. Szkodliwy z naszego punktu wiedzenia, ale też niezgodny z konstytucją jest nie tylko projekt przygotowany przez Ruch Palikota i SLD, ale też każdy inny - mówi „Rz" Andrzej Duda (PiS), członek Komisji Ustawodawczej.
Projekty lewicy miażdżą analizy Biura Legislacyjnego Sejmu. Sejmowi prawnicy zwracają w nich uwagę, że przyznanie związkom partnerskim przywilejów i udogodnień zarezerwowanych dotąd dla małżeństw może naruszać art. 18 Konstytucji. Mówi on, że małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety znajduje się pod ochroną państwa. Analizy zwracają też uwagę na ewentualne skutki finansowe nowych rozwiązań, które mogą zmusić budżet do wypłaty związkom świadczeń należnych małżeństwom.
W podobnym tonie utrzymana jest ekspertyza zlecona przez Biuro Analiz Sejmowych autorstwa prof. Dariusza Dudka z KUL. Jego zdaniem "istota opiniowanej regulacji polega na zrównaniu co do znaczenia prawnego, w tym ochrony prawnej, związków partnerskich z instytucją prawną małżeństwa". W praktyce będziemy więc mieli do czynienia z „całkowitym upodobnieniem obu rodzajów związków osób, kreującego obok małżeństwa instytucję semi-małżeństwa".
Tylko opinia dr. Ryszarda Piotrowskiego wskazywała, że projekty są zgodne z konstytucją.