Chris Kyle określany jest mianem „najbardziej niebezpiecznego snajpera w dziejach amerykańskich sił zbrojnych". Urodzony w 1974 r. w Teksasie, trafił do specjalnej jednostki marynarki wojennej SEAL. Czterokrotnie wyjeżdżał na misję do Iraku, gdzie według oficjalnych danych zabił 160 rebeliantów (łącznie z niepotwierdzonymi - 255). Do polskich księgarń trafia właśnie jego książka „Cel snajpera" (Wydawnictwo Znak), która wcześniej ukazała się w USA. Goszcząc w Warszawie, udzielił wywiadu „Rz".
W pana książce uwagi o Irakijczykach dalekie są od poprawności politycznej, tak rozpowszechnionej w USA. Czy nie sprawia to panu problemów?
Chris Kyle:
Ten brak poprawności politycznej został doskonale przyjęty przez czytelników. Od stycznia książka wciąż jest na liście bestsellerów „New York Timesa. Wielu Amerykanów jest po prostu zmęczonych poprawnością polityczną, chcieliby mówić to, co myślą, a nie to, co mówić wypada.
Czemu nazywał pan Irakijczyków „brudasy" i „dzikusy"?