Jak to się stało, że uczestniczyła siostra w identyfikacji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej?
Siostra Maria Ślipek:
W sobotę 10 kwietnia byłam w Twerze. W niedzielę wieczorem byłam już w Moskwie. W poniedziałek rano dzwoni do mnie jedna z moich współsióstr i pyta, czy chciałabym pojechać do tego gmachu [Biura Ekspertyz Medycyny Sądowej], gdzie przywieziono naszych rodaków, i czy chciałabym się za nich pomodlić. Zgodziłam się. Byli tam już polscy księża i siostry z innych zgromadzeń. Księża w podziemiach gmachu szukali i pomagali w rozpoznawaniu ciał ofiar. Któryś z księży powiedział mi, że rozpoznał biskupa Płoskiego po pierścieniu na palcu, ale ja już go nie dopytywałam o szczegóły. O pewne rzeczy się nie pyta.
Jak wyglądała identyfikacja?
Ciało było oglądane i identyfikowane po tzw. pierwszym rozpoznaniu. Prokurator miał przy sobie już nie tylko formularze, ale też jakieś zdjęcia i pytał m.in. o znaki szczególne, o rzeczy, które ten człowiek mógł mieć przy sobie. Widziałam, że miał już wswoich notatkach jakieś pomocnicze opisy tych konkretnych osób.