Katastrofa smoleńska. Identyfikowali bez oglądania twarzy

Polscy wojskowi do trumien wkładali szczątki ciał w workach foliowych - mówi zakonnica, która uczestniczyła w identyfikacji

Aktualizacja: 27.09.2012 09:46 Publikacja: 26.09.2012 20:57

Katastrofa smoleńska. Identyfikowali bez oglądania twarzy

Foto: ROL

Jak to się stało, że uczestniczyła siostra w identyfikacji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej?

Siostra Maria Ślipek:

W sobotę 10 kwietnia byłam w Twerze. W niedzielę wieczorem byłam już w Moskwie. W poniedziałek rano dzwoni do mnie jedna z moich współsióstr i pyta, czy chciałabym pojechać do tego gmachu [Biura Ekspertyz Medycyny Sądowej], gdzie przywieziono naszych rodaków, i czy chciałabym się za nich pomodlić. Zgodziłam się. Byli tam już polscy księża i siostry z innych zgromadzeń. Księża w podziemiach gmachu szukali i pomagali w rozpoznawaniu ciał ofiar. Któryś z księży powiedział mi, że rozpoznał biskupa Płoskiego po pierścieniu na palcu, ale ja już go nie dopytywałam o szczegóły. O pewne rzeczy się nie pyta.

Jak wyglądała identyfikacja?

Ciało było oglądane i identyfikowane po tzw. pierwszym rozpoznaniu. Prokurator miał przy sobie już nie tylko formularze, ale też jakieś zdjęcia i pytał m.in. o znaki szczególne, o rzeczy, które ten człowiek mógł mieć przy sobie. Widziałam, że miał już wswoich notatkach jakieś pomocnicze opisy tych konkretnych osób.

Czy członkowie rodzin ofiar pamiętali te przedmioty, które mogły zostać znalezione w Smoleńsku?

Niektórzy pamiętali, niektórzy nie.

Czy w przypadku gdy ciało było bardzo zniekształcone, robiono jakieś badania DNA, by sprawdzić, czy to ciało domniemanej osoby? Czy wtrakcie przeprowadzania tzw. ankiety przez prokuratora padały jakieś stwierdzenia medyczne, że zgadza się DNA czy grupa krwi?

Pytali zwykle o pamiątki, o rzeczy osobiste. Czasem je znajdowali przy ofierze, czasem nie. Jeśli znajdowali, to łatwiej było zidentyfikować ciało, bo np. była część jakiegoś dokumentu. W pierwszym wypadku identyfikowano szczątki na podstawie rzeczy, które przy nich znaleziono. Był np. portfel. Wyglądał tak, jakby wpadł w kałużę. Były tam jakieś karty, pieniądze. Ciało było zmasakrowane, a portfel się uchował. W przypadku drugiej osoby nie było wątpliwości. Żona od razu rozpoznała ciało. Powiedziała: To jest mój mąż. Trzecie ciało było przykryte prześcieradłem i był tylko wycięty otwór. Widać było rękę, łokieć… Do Moskwy przyjechał bratanek ofiary albo jakiś jeszcze bardziej odległy krewny. Co prawda prokuratorzy pytali o znaki szczególne i z tego wynikało, że coś na tym jedynym odkrytym fragmencie ciała potwierdza tożsamość ofiary. A jednak pewności nie było i Rosjanie zaproponowali badania DNA. Nie miało to sensu. Bratanek ofiary tłumaczył Rosjanom, że badanie niczego nie wykaże, bo jego pokrewieństwo zofiarą jest zbyt dalekie.

I na podstawie fragmentu ręki członek rodziny miał rozpoznać bliskiego?

No na przykład…

Nie zobaczył reszty ciała?

Osoba, która ją identyfikowała, nie chciała zobaczyć więcej. Czasem sami lekarze radzili, by nie oglądać zwłok. Oni wiedzieli, w jakim stanie są ofiary. Odradzali albo mówili, żeby ostrożnie, że może krople uspokajające, żeby człowiek nie zemdlał.

Jeden z księży, który był w Moskwie, powiedział nam, że ciała prawie 70 proc. ofiar tragedii smoleńskiej były bez głów. Czy siostra może potwierdzić takie informacje albo im zaprzeczyć?

Jedna z osób identyfikowanych w mojej obecności rzeczywiście miała takie uszkodzenia, druga była w całości przykryta prześcieradłem, więc tego nie wiem, a trzecie ciało było niemal nienaruszone.

Dlaczego siostra pomagała rodzinom przy identyfikacjach tylko przez dwa dni?

Od środy identyfikacja była oparta na badaniach, a nie na oględzinach ciał. Nie było już ekip do identyfikacji. Tłumaczono, że odtąd identyfikacja będzie bardzo trudna i że wszystko będzie trwało dużo dłużej. Większość krewnych ofiar wyjechała wtedy z Moskwy.

Komentarz Rafała Ziemkiewicza

Czyli ta „trudna identyfikacja” zaczęła się od środy 14 kwietnia?

Nie wiem, to była środa, a może czwartek 15 kwietnia.

Skoro te 40 ciał zostało zidentyfikowanych przez te kilka pierwszych dni w miarę sprawnie, to znaczy, że 50 kilka było totalnie zmasakrowanych?

Mogło tak być.

Czy w takim razie jest możliwe, że nie zidentyfikowano jakichś ciał?

Widziałam, jak wkładali ciała do tych trumien, które miały iść do Polski. Były w foliowych workach. Raz było wyraźnie więcej szczątków, a raz mniej.

Wielkość worków foliowych wskazywała, że to fragmenty ciała czy szczątki?

Worki były większe albo mniejsze… Czyli być może pozbierali jakieś fragmenty ciał… Nie wiem. Przywożono tam też ubrania i jakieś przedmioty. Wkładano je do trumien. To znaczy najpierw wkładano ciała w workach do trumny metalowej, którą spawano, szczelnie zamykano. Potem wkładano do trumny normalnej, z drzewa i następnie transportowano wszystko do samolotu.

Rozmawiali Piotr Litka i Marcin Mamoń

Jak to się stało, że uczestniczyła siostra w identyfikacji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej?

Siostra Maria Ślipek:

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!