„Ważniejszy jest fakt, że Unia Europejska oficjalnie ogłosiła, iż w określonych okolicznościach będzie zachęcać państwa członkowskie do przejmowania aktywów deponentów, tak by to oni zapłacili za stabilizację instytucji finansowych. Ujmując rzecz najprościej, bezpieczeństwo waszych pieniędzy w banku zależy od jego kondycji finansowej i politycznej opinii Unii Europejskiej. To, co było bezpiecznym schronieniem, oferującym minimalne zwroty w zamian za brak ryzyka, nadal oferuje minimalne zwroty i nieznane zagrożenia. Podkreślanie przez Brukselę, że są to głównie rosyjskie pieniądze, także nie przekonuje. Jeżeli nowa polityka zostanie zaakceptowana, to nie tylko one zostaną przeznaczone na program pomocowy. Co więcej, fundamentem globalnego systemu bankowego jest założenie, że pieniądze są bezpieczne, bez względu na to, gdzie zostały złożone. Europa ma inne centra finansowe, takie jak Luksemburg, w których system finansowy jest większy niż produkt krajowy brutto. Obecnie nie ma tam problemu, ale nauczyliśmy się już, że Unia Europejska jest niepewnym miejscem. Jeżeli rosyjskie depozyty mogą zostać przejęte w Nikozji, to dlaczego nie amerykańskie w Luksemburgu?”.
Wyjątkowy Cypr
Jeżeli deponenci (zarówno instytucjonalni, jak i indywidualni) uznają Cypr za przypadek jedyny w swoim rodzaju, nie będzie on miał wpływu na sposób, w jaki inwestorzy będą oceniali ryzyko krajowe. Jeżeli jednak nie, wówczas nie tylko zmieni to sposób obliczania tego ryzyka, ale może również skłonić zagraniczne korporacje do wycofywania gotówki z europejskich banków za każdym razem, gdy zobaczą lub uznają, że sytuacja zaczyna przypominać tę, z którą mamy obecnie do czynienia na Cyprze. Masowe wycofywanie środków – jeżeli do niego dojdzie – może spowodować kryzys płynnościowy. Każdy ekonomista zajmujący się finansami uzna, że ryzyko związane z kondycją finansową systemu bankowego w Unii Europejskiej wzrosło, a rynek będzie się uważniej przyglądał, gdzie firmy lokują pieniądze.
Rosnąca awersja do ryzyka w stosunku do europejskich banków jest szczególnie niepokojąca, ponieważ kredyty bankowe są na Starym Kontynencie dużo ważniejszym źródłem finansowania niż w Stanach Zjednoczonych. W USA dużo popularniejsze niż w Europie są inne kanały (takie jak obligacje i giełda).
Jeżeli Cypr nie zostanie uznany za wyjątek, nowa polityka Brukseli wpłynie na inne peryferyjne kraje UE (w tym państwa Europy Środkowej i Wschodniej), gdzie ogląd gospodarki już jest negatywny. Inwestorzy mogą uznać, że bezpieczniej będzie nie lokować zbyt wielkich środków w systemach bankowych tych krajów, preferując państwa „twardego rdzenia”. To z kolei negatywnie wpłynie na rynek kredytowy w krajach, które potrzebują płynności, by wesprzeć swój kiełkujący wzrost gospodarczy. Miejmy jednak nadzieję, że nie dojdzie do tak daleko idącego efektu spirali i rynki naprawdę uwierzą w wyjątkowość Cypru – na to w końcu liczy Bruksela.
Eurosceptycyzm na fali
Na wzrost ryzyka politycznego nakłada się pogłębiająca nieufność wobec tradycyjnych elit. Powstawanie partii nacjonalistycznych i antyestablishmentowych nie jest niczym nowym, jednak obecnie obserwujemy rozwój oddolnych ruchów, które niekoniecznie muszą mieć strukturę polityczną, ale próbują „zmienić” sposób funkcjonowania systemu demokratycznego.
W Hiszpanii