Konferencja prasowa odbędzie się jutro o 14 w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Powołany przez premiera zespół ma na niej przedstawić "pełną analizę ekspertyzy technicznej firmy ATM". To ta firma wyprodukowała i odczytała po katastrofie smoleńskiej elektroniczny rejestrator lotu ATM QAR. Według Laska na podstawie tego odczytu eksperci zespołu Macierewicza napisali w dokumencie "Raport Smoleński, stan badań", że „samolot do momentu eksplozji nigdy nie znalazł się niżej niż 20 metrów nad poziomem pasa lotniska, nie mógł więc zawadzić o żadną przeszkodę naturalną".
Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek w rozmowie z TVP Info przekonuje, że przeanalizował dokument ATM. Jego zdaniem dane z rejestratora, nazywanego też "polską czarną skrzynką", zostały źle zinterpretowane, przez co wyciągnięto błędne wnioski dotyczące przyczyn katastrofy.
Nie to źródło danych
Według Laska samolot nie był na wysokości, która uniemożliwiała mu kontakt z przeszkodami naziemnymi.
- Z danych zapisanych w rejestratorze ATM QAR wynika, że w ostatniej fazie lotu samolot wleciał w jar i znalazł się trzy metry poniżej progu pasa smoleńskiego lotniska – tłumaczył TVP Info Lasek.
Antoni Macierewicz w rozmowie z rp.pl przypomina, że jego zespół dane dotyczące wysokości pobrał z odczytów dokonanych w USA - komputera pokładowego FMS i systemu TAWS. Jego zdaniem ekspertyza ATM nie zawiera danych źródłowych dotyczących wysokości, a jedynie jej wyliczenie. Poseł PiS przekonuje, że dane z USA są wiarygodniejsze. - Nikt z zespołu pana Laska nigdy ich nie zakwestionował. Jedynym zarzutem formułowanym przez naszych oponentów jest fakt, że jest ich zbyt mało (systemy TAWS i FMS po minięciu brzozy wygenerowały łącznie siedem komunikatów dotyczących wysokości - red.) - tłumaczy. Dodaje, że woli jednak taką ilość wiarygodnych punktów odniesienia, niż znacznie większą powstałą na podstawie wyliczeń.