Nie zwlekać z pomocą dla opozycji z czasów PRL

Rozmowa z drem Łukaszem Kamińskim, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej

Publikacja: 30.08.2013 09:00

Nie zwlekać z pomocą dla opozycji z czasów PRL

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Czy spodziewał się pan, że prawie 800 tysięcy osób działało w opozycji w czasach PRL?

Kiedy sam próbowałem oszacować, ile osób aktywnie uczestniczyło w działaniach opozycyjnych w PRL po 1956 roku, uznałem, że było to ok. 250 tys. osób. Specyfiką badań socjologicznych jest jednak to, że opierają się one na autoidentyfikacji, a nie na stanie rzeczywistym.

To, że aż 4 proc. ankietowanych po 40 roku życia osób identyfikuje się z działalnością opozycyjną – to najlepsza informacja płynąca z tego badania. Szczególnie, że chodzi nie o czasy legalnej „Solidarności", ale te po 13 grudnia 1981 r.

Nawet jeśli w toku jakiejś weryfikacji część tych osób nie byłaby uznana za opozycjonistów to i tak istotne jest to, że sami siebie tak postrzegają.

To identyfikowanie się z walką o wolność to wielki i wciąż niewykorzystany kapitał III RP.

Jednak wiele osób, zwłaszcza młodych może być zdziwiona tym, że działalność w „Solidarności" nie oznacza, że ktoś był w opozycji.

Sama działalność w legalnej Solidarności czy Niezależnym Zrzeszeniu Studentów nie może być podstawą do ubiegania się o status działacza opozycji, ani o ubieganie się o świadczenie pomocowe. Jeśli jednak ktoś był poddany po 13 grudnia represjom  w związku z tą działalnością, to oczywiście tak.

Co spośród wymienionych w raporcie CBOS „ Działacze opozycji demokratycznej i osoby represjonowane w latach 1957-89"   różnych rodzajów działalności jest coś, co pana jako historyka zaskoczyło?

Wyniki badania są zgodne z tym, czego można było oczekiwać, czyli, że najpopularniejszą formą działania w opozycji był udział w kolportażu. Zarówno przed sierpniem, jak i po 13 grudnia 1981 r. Jednak na pewno zaskoczeniem może być to, że aż 1,1 proc. ankietowanych zajmowało się po wprowadzeniu stanu wojennego podziemną, zorganizowaną działalnością związkową w zakładach pracy. Oznacza to, że temat nie jest jeszcze wystarczająco dobrze rozpoznany przez historyków i wymaga sporych badań.  Trzeba zbierać relacje od świadków historii na ten temat, bo w większości przypadków nie prowadzono tajnych archiwów, nie zachowały się też dokumenty. Służba bezpieczeństwa także wysoko liczbowo oceniała działalność związkową, uznając, że w niektórych miastach w części zakładów pracy, aż 40 proc. osób uiszcza składki na „Solidarność". Trochę zapomnieliśmy, jak szeroka była to skala zaangażowania. Przecież skoro 40 proc. osób opłacało składki, to musiała istnieć grupa działaczy, która je zbierała, przekazywała, czy wypłacała świadczenia represjonowanym. Pamięć o realnej podziemnej działalności związkowej trochę ginie wobec tej politycznej, czy publicystycznej.

Trudno jednoznacznie oszacować, ale być może nawet ponad jedna trzecia dawnych opozycjonistów i represjonowanych działaczy związkowych już nie żyje. Pogrzeby są w tym środowisku bardzo częste.

I bardzo często są to pogrzeby przedwczesne, bo umierają osoby pięćdziesięcio paroletnie. Również z przyczyn naturalnych odeszło już całe pokolenie ludzi „Solidarności"  - patrzymy na „Solidarność" przez pryzmat najmłodszego pokolenia ówczesnych 20 i 30 latków, a przecież uczestniczyło w niej bardzo wielu kombatantów Armii Krajowej i powojennego podziemia.  Ale rzeczywiście ponadprzeciętnie często umierają właśnie ludzie młodszego pokolenia. Nikt jeszcze nie badał poziomu umieralności działaczy młodszego pokolenia ludzi Solidarności w stosunku do całej generacji, ale jestem przekonany, że jest on nieproporcjonalnie wysoki.

Stres i represje dają o sobie znać

W Polsce niedostrzegany jest jeszcze jeden problem, który np. zauważono w Niemczech. To długotrwałe konsekwencje psychiczne represji. Są badania niemieckie, które pokazują, że zespół stresu pourazowego (PTSD), taki jaki występuje u żołnierzy ma też miejsce wśród byłych więźniów politycznych i to w bardzo wysokim stopniu – u ok. jednej trzeciej osób ma on charakter chroniczny.

U nas nikt nie badał, ile osób cierpi na długotrwałe skutki uwięzienia w czasach komunizmu.

Trzeba też pamiętać o rodzinach, które płaciły często bardzo wysoką cenę. Ciągłe rewizje, nachodzenia, nękanie - nie każda rodzina była w stanie to przetrwać. Również na dzieci, które były świadkami takich wydarzeń, jak np. aresztowania rodziców z pewnością wywierało to silny wpływ.

Jak pan ocenia przygotowywana przez Senat RP ustawę, która ma pomóc dawnym opozycjonistom, którzy znajdują się dziś w złej sytuacji materialnej

Jest to inicjatywa bardzo potrzebna. Kontrowersyjny jest przygotowywany zapis mówiący o tym, by wypłaty świadczeń następowały w ramach funkcjonującego w Polsce systemu opieki społecznej. To powinno odbywać się w ramach Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, aby uwypuklić zasługi tych osób, a nie ich złą sytuację materialną.

Czy uważa pan, że branie pod uwagę statusu materialnego dawnych działaczy jest konieczne przy przyznawaniu pomocy państwa, czy też powinny wystarczyć do tego wyłącznie ich zasługi?

Wzięcie pod uwagę kryterium dochodowego jest konieczne choćby z tego powodu, że wielu działaczy opozycji nie potrzebuje dziś żadnej pomocy. Są politykami, biznesmenami, naukowcami. Można się oczywiście spierać, co do wysokości progów dochodowych.

Są też inne propozycje zadośćuczynienia, dotyczące dawnych środowisk opozycyjnych.

Niektóre żądania płynące ze środowisk opozycyjnych są niewątpliwie zbyt daleko idące, ale jest też wiele zasadnych, w tym na pewno przyznanie formalnego statusu dawnym działaczom. Takie rozwiązanie wprowadziły kilka lat temu Czechy. Tam wyszczególniono dwie kategorie osób: tych, którzy walczyli z bronią w ręku przeciwko komunizmowi i działaczy opozycji. Było to powiązane z jednorazowymi świadczeniami pieniężnymi.

A skąd państwo może sięgnąć po pieniądze na wypłaty dla opozycjonistów?

Rzeczpospolita zaoszczędziła dzięki ustawie dezubekizacyjnej na emeryturach funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa kwoty, które wystarczą na wypłacanie świadczeń dla opozycjonistów.  Ustawa ograniczyła wynagrodzenia ponad 40 tys. osób średnio o ok. 400 zł. miesięcznie. Jest absolutnie moralnie uprawnione, by środki zaoszczędzone na nienależnych uprawnieniach osób aparatu represji przekazać tym, które były ich ofiarami.

Czy spodziewał się pan, że prawie 800 tysięcy osób działało w opozycji w czasach PRL?

Kiedy sam próbowałem oszacować, ile osób aktywnie uczestniczyło w działaniach opozycyjnych w PRL po 1956 roku, uznałem, że było to ok. 250 tys. osób. Specyfiką badań socjologicznych jest jednak to, że opierają się one na autoidentyfikacji, a nie na stanie rzeczywistym.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”