Decyzję o zamknięciu stadionu przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie na jeden mecz T-Mobile Ekstraklasy wojewoda podjął w poniedziałek. Zrobił to na wniosek komendanta stołecznego policji. Wojewoda uznał, że istnieje realne zagrożenie użycia przez kibiców środków pirotechnicznych (rac i świec dymnych).
W swojej decyzji wojewoda podkreślił, że „zgoda kierownictwa Legii Warszawa na użycie przez kibiców tzw. sektorówek, mimo negatywnej opinii policji i przedstawiciela wojewody, była bezpośrednią przyczyną zachowań niebezpiecznych i łamiących prawo ze strony niektórych kibiców oraz uniemożliwiła inne rozstrzygnięcie w tej sprawie".
Po decyzji wojewody zaprotestowały władze klubu, które zapowiedziały odwołanie.
W sprawę zaangażował się teraz także wiceprezydent stolicy Jarosław Dąbrowski. Wystąpił on do wojewody mazowieckiego z prośbą o cofnięcie zakazu.
- Rozumiem Pana decyzję oraz troskę o bezpieczeństwo warszawiaków, jednak to też dla mieszkańców stolicy samorząd warszawski wybudował stadion przy ul. Łazienkowskiej – zauważa prezydent Dąbrowski. Dodaje, że chciałby, aby mieszkańcy stolicy – kibice – dla których został wybudowany ten stadion mieli możliwość uczestniczenia w wydarzeniach sportowych. – Stadion przy ul. Łazienkowskiej pod względem konstrukcyjnym jest jednym z najnowocześniejszych w Polsce dającym duże bezpieczeństwo przebywającym na jego terenie. Chcemy aby na warszawski stadion przychodziły całe rodziny i żeby czuły się na nim bezpieczne – podkreśla wiceprezydent.