Rz: Co takiego jest w bieganiu, że Polacy tak je pokochali? Czy to wyłącznie moda?
Piotr Netter:
Zadziałała cudowna moc sportu, który wyzwala endorfiny – naturalne antydepresanty, które sprawiają, że mniej się denerwujemy, jesteśmy odporniejsi na stres, a przez to rzadziej chorujemy. Bieganie to nie tylko zdrowie i szczupła sylwetka, ale dobre zmęczenie, które ułatwia zaśnięcie. To też sytuacje, w których poznajemy nowych ludzi. Osoby nieco bardziej agresywne mogą skanalizować tę agresję w bieganiu, co jest z pożytkiem dla społeczeństwa. W wielu przypadkach bieganie porządkuje i naprawia życie. Na co dzień obserwuję zbawienną moc sportu i jestem świadkiem małych cudów. Ostatnio doradzałem w treningu zestresowanemu biznesmenowi, który cierpiał na otyłość. Po kilku miesiącach, chudszy o 30 kilo, zwierza mi się, że musi przebiec co najmniej 10 km, bo dopiero taki dystans sprawia, że czuje się czysty.
Brzmi metafizycznie.
I takie jest. Odpowiednio dobrany trening sprawia, że człowiek fruwa, nieodpowiedni prowadzi nie tylko do kontuzji, ale nawet depresji. Wielu ludzi zabiera się do biegania jak do sportu wyczynowego, tymczasem profesjonalny sportowiec do wyczynu przygotowywany jest od dziecka. Dla ścisłych wyczynowców trening układam zupełnie inaczej niż dla amatorów. Często przez pierwsze lata oszczędzam aparat ruchu, a więc zmniejszam intensywność treningu, a skupiam się na budowaniu głowy, osobowości, co zaprocentuje za kilka lat. Amatorzy mogą sobie pozwolić na szarżę, ale też bez przesady! Przecież tu chodzi o przyjemność.