Można tu spędzić dobę, a i tak będzie za mało. Czasami forma przerasta treść, zaaranżowane na modłę futbolową są nawet klatki schodowe. Plakaty ze wszystkich mundiali, filmy z każdego meczu. Jedna z sal przypomina kafejkę internetową, każdy zwiedzający może usiąść przy swoim komputerze i obejrzeć interesujący go fragment. Można nawet spróbować strzelić gola z rzutu karnego, a bronić będzie elektroniczny bramkarz.
Muzeum próbuje wytłumaczyć, czym dla Brazylii jest futbol. Gra się tu wszystkim, co ma kulisty kształt. Zwinięte skarpetki, główka od lalki, świński pęcherz, zmięta gazeta, zgięta puszka i na końcu – papier włożony w prezerwatywę Durex. To wszystko eksponaty, których nie można dotykać.
Futebol według Bellosa
Alex Bellos w fantastycznej książce „Futebol. Brazylijski styl życia" wydanej ostatnio na polskim rynku opisuje dokładnie to, co można zrobić z piłką nożną, nie mając możliwości w nią grać. Corinthians ma sekcję guzikarską – zamiast piłkarzy są guziki, zamiast boiska – stół. Zrzeszeni w klubie zawodnicy w trakcie zawodów muszą nosić oficjalne koszulki, a ich gracze posiadać barwy. Kolejne sale w muzeum w Sao Paulo prezentują wszystkie odmiany futbolu – plażowy, pięcioosobowy, piłkę nożną dla niepełnosprawnych, siatkonogę.
Bellos pisze: – W centralnej Amazonii, trzy godziny łodzią w górę rzeki od Manaus, widziałem boisko do futsalu postawione na słupach, będące częścią luksusowego kompleksu hotelowego. Wśród atrakcji było łowienie piranii, wycieczki po Amazonce z oglądaniem plemion indiańskich i mecze w pięcioosobowych drużynach. Gdzie indziej w Amazonii w piłkę gra się w wodzie po kolana, jakby zanurzona bramka była tylko małą niedogodnością. Na wielu brazylijskich platformach wiertniczych robotnicy grają na małych, ogrodzonych siatkami boiskach.
Muzeum w Sao Paulo tłumaczy laikom, co to jest bicicleta, folha-seca, bola quardada, frango, kiedy bramkarz przepuszcza piłkę między nogami, czy chaleira, kiedy piłkarz mija rywala, podrzucając sobie piłkę nad głową po zagraniu piętą. Na stadionie Pacaembu futbol przedstawiony jest jako wiedza tajemna. Nie wystarczy wiedzieć, co to jest spalony, wszystko ma swoją nazwę, a wiedzę zdobywa się latami i nie można zapomnieć o historii.
Na wejście do jednej z sal trzeba czekać. Następny seans za trzy minuty. Usłyszysz bicie serca Brazylijczyków. W środku sala kinowa i krótki film o finale z 1950 roku. 1:0 dla Brazylii, euforia. 1:1, 1:2 dla Urugwaju. Jak pisał Eduardo Galeano – to była najgłośniejsza cisza świata. Na sali słychać tylko głośny bit, który ma udawać bicie serca kibiców, cisza na Maracanie tamtego dnia po 64 latach nadal jest żywa. Wszystkie późniejsze tytuły mistrzów świata zdobywane były jako zadośćuczynienie tamtego meczu w Rio de Janeiro. Brazylia Felipe Scolariego stoi przed wielkim wyzwaniem, nie daj Boże, żeby doszło do meczu z Urguwajem, wtedy serca kibiców mogą nie wytrzymać.