Rosyjscy dywersanci nie mogą walczyć jak równy z równym z siłami regularnej armii ukraińskiej. By zająć cały teren obwodów donieckiego i ługańskiego, konieczne byłoby wtargnięcie regularnych sił rosyjskich. O ile się orientuję, idea takiej interwencji była jednym z głównych celów politycznych rosyjskiego prezydenta Władimira Putina po ucieczce z Ukrainy w lutym Wiktora Janukowycza. A zajęcie Krymu to był tylko pierwszy krok na drodze do okupacji znacznie większej części naszego kraju. Ale ostra reakcja USA i Unii Europejskiej, a także – i to bardzo ważne – brak masowego poparcia mieszkańców dla działań tych rosyjskich grup, doprowadziły do rezygnacji przez Kreml z pomysłu okupowania kolejnych regionów Ukrainy. W ten sposób ci bandyci i terroryści zostali pozbawieni rosyjskiego wsparcia.
Ale jeśli teraz umocnią się ?w dużych miastach, to kryzys będzie jeszcze trwał długo. Armia nie będzie przecież zdobywała takich metropolii.
Myślę, że na tym właśnie polega kolejny pomysł przywódców Rosji – by kryzys na wschodniej Ukrainie trwał jak najdłużej.
Czy pojawienie się nowego, przysłanego z Moskwy, „premiera" Ługańskiej Republiki Ludowej Marata Baszirowa (byłego pracownika firm oligarchy Wiktora Wekselberga) nie oznacza zmiany polityki Kremla z wojskowej na biznesową? Wysyła sygnał, że zamiast polityków, powinni porozumieć się ukraińscy i rosyjscy oligarchowie, by między sobą ustalić strefy wpływów.
Człowiek Wekselberga ?w Ługańsku nie oznacza zmiany polityki. Bardzo możliwe, że ten nowy „premier" ma za zadanie dopilnowanie wywiezienia jakiegoś majątku stamtąd, prywatyzację jakiegoś zakładu czy odwrotnie – zniszczenie fabryki przeszkadzającej rosyjskiemu oligarsze.
Nie ukrywajmy, od najwyższych szczebli rosyjskiej hierarchii po ostatniego oligarchę są to ludzie o nie najwyższym morale. A instynkty drapieżników wyrobili sobie w czasie powszechnego grabienia postradzieckiej gospodarki. Dlatego należy uważać i ich bandycko-biznesowych chwytów nie przerabiać na jakieś przemyślane strategie polityczne.