PSL dołącza do politycznej czołówki

Ludowcy po wyborach samorządowych wyrastają na trzecią, równorzędną dla PO i PiS partię polityczną.

Aktualizacja: 24.11.2014 16:34 Publikacja: 24.11.2014 01:12

Lider PSL Janusz Piechociński

Lider PSL Janusz Piechociński

Foto: Fotorzepa/Piotr Guzik

Polska scena polityczna nie dzieli się już na dwie duże partie PO i PiS, które walczą o władzę, oraz dwie małe PSL i SLD, które mogą być uzupełnieniem ewentualnych koalicji rządzących. Po wyborach samorządowych ludowcy z wynikiem bliskim 24 proc. stali się równorzędną siłą polityczną dla PO, która w wyborach do sejmików osiągnęła wynik nieco ponad 26 proc., i PiS – prawie 27 proc. głosów.

Na poziomie sejmików samorządowych, które są najbardziej miarodajnym wskaźnikiem popularności partii politycznych, ludowcy zdobyli 157 mandatów. To o 76 więcej niż cztery lata temu. Ten sukces jest porównywalny jedynie z wyborami parlamentarnymi w 1993 roku, kiedy to ludowcy niespodziewanie dla wszystkich stali się drugą siłą w parlamencie i razem z SLD utworzyli rząd z Waldemarem Pawlakiem jako premierem.

Ludowcy wygrali wybory do sejmików w trzech województwach – świętokrzyskim, warmińsko-mazurskim i lubelskim, a w innych poważnie zwiększyli swój stan posiadania. Przykładowo na Opolszczyźnie PSL zdobyło cztery razy więcej mandatów do sejmiku wojewódzkiego niż w poprzednich wyborach. W województwie pomorskim partia Janusza Piechocińskiego ponaddwukrotnie zwiększyła swój stan posiadania w stosunku do wyborów w 2010 roku – w sejmiku miała trzech radnych, będzie mieć siedmiu. Na dodatek PSL zdobyło głosy w obwodach, w których do tej pory poparcie dla tej partii było śladowe, np. na warszawskim Mokotowie na kandydatów PSL głosowało aż 3 tys. osób. W Gdyni Stronnictwo zdobyło prawie 9 tys. głosów, a cztery lata temu 800.  A Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego, zdobył rekordową liczbę głosów 87,5 tys. Tym samym poprawił swój wynik sprzed czterech lat o 2,5 tys. i najpewniej kolejną kadencję będzie rządził sejmikiem mazowieckim.

Prawdziwym miernikiem poparcia dla PSL będą wybory parlamentarne

Skąd taki sukces? Nie ulega wątpliwości, że Polskie Stronnictwo Ludowe bardzo się zmieniło, co zauważają też członkowie innych ugrupowań. Przyznają z pewną zazdrością, że to już nie jest partia ludzi w gumiakach i garniturach z geesu, tylko polityków, takich jak Władysław Kosiniak- Kamysz, z doktoratem, w garniturze od Hugo Bossa, albo Krzysztof Kosiński, niespełna 30-letni rzecznik Stronnictwa, który wygrał pierwszą turę wyborów na prezydenta Ciechanowa i teraz powalczy z obecnym prezydentem należącym do PO.

Prof. Wojciech Łukowski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że na bardzo duży wzrost poparcia dla PSL złożyło się kilka czynników.

– Narastające zmęczenie dwoma dużymi partiami, które od dekady dominują na scenie politycznej, mogło skłonić wyborców do oddania głosu na partię, która stoi trochę z boku jałowego sporu między PO i PiS, a przy tym wypracowała sobie wizerunek ugrupowania emanującego spokojem i odpowiedzialnością – wylicza Łukowski. – Poza tym w wyborach samorządowych zawsze uczestniczy więcej wyborców PSL, co daje tej partii lepszy wynik. Także sposób głosowania i fakt, że lista ludowców była jako pierwsza w książeczce wyborczej, mogły poprawić wynik Stronnictwa.

A jednak zaledwie pół roku temu w eurowyborach kandydaci PSL zdobyli łącznie niespełna 9 proc. głosów. Struzik w tamtych wyborach zdobył 9500 głosów. Czy po tym sukcesie w wyborach samorządowych można przesądzić, że partia Janusza Piechocińskiego na trwałe oderwała się od pozycji małej partii?

– Bez wątpienia ten wynik sprawia, że PSL może złapać wiatr w żagle i próbować zdyskontować tegoroczny sukces w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych – uważa prof. Łukowski. – Będąc trzecią siłą na scenie politycznej, może zaproponować PO nowe otwarcie na poziomie województw albo dogadać się z ruchami miejskimi i stać się pasem transmisyjnym dla ich pomysłów na poziomie parlamentu. Wszystko to może przyczynić się do głosowania na ludowców również w przyszłym roku.

Innego zdania jest Jacek Kloczkowski, politolog z krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej. Jego zdaniem żadnego przełożenia tegorocznego sukcesu na wybory parlamentarne nie będzie.

– W sondażach parlamentarnych wzrostu poparcia nie widać, bo go w rzeczywistości nie ma, to tylko niezasłużona premia za źle zorganizowane wybory – mówi politolog. – Dlatego tegoroczny sukces ludowców może zostać okupiony ciężkimi stratami wizerunkowymi, bo jeżeli wśród wyborców utrwali się opinia, że wybory były nierzetelne czy nawet wręcz sfałszowane, a skorzystało na tym głównie PSL, to może się to odbić czkawką w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.

Polska scena polityczna nie dzieli się już na dwie duże partie PO i PiS, które walczą o władzę, oraz dwie małe PSL i SLD, które mogą być uzupełnieniem ewentualnych koalicji rządzących. Po wyborach samorządowych ludowcy z wynikiem bliskim 24 proc. stali się równorzędną siłą polityczną dla PO, która w wyborach do sejmików osiągnęła wynik nieco ponad 26 proc., i PiS – prawie 27 proc. głosów.

Pozostało 90% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!