- Żyjemy w antyludzkim kraju. W kraju, w którym nie skupiamy się na tym, że jakiś chamek, doktor (Jan) Kulczyk trzy razy klaszcze w ręce i przybiega - jak pies pekińczyk - minister spraw zagranicznych doradzać mu w tym, jak ma otworzyć biznes na Ukrainie, biznes energetyczny. Nie zastanawiamy się nad tym, że Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski ustawiają treść przyszłych zeznań w postępowaniu karnym w przedmiocie nielegalnych więzień CIA - mówił po opuszczeniu aresztu biznesmen. Dodał, że oburzająca jest akcja policji, która przyjechała do niego przed godziną 22. - W normalnym trybie podejrzewanego należałoby do momentu postawienia zarzutów wezwać w charakterze podejrzanego, postawić zarzut. Ale tutaj wiadomo, że te nieroby z Wiejskiej chciały zrobić show medialny - skarżył się Zbigniew S.
W czasie zatrzymania policjanci, którzy przyjechali po Stonogę wraz z prokuratorem szukali w jego domu informacji na temat źródeł przecieku akt ze śledztwa w sprawie afery podsłuchowej, a także reszty materiałów, których pełne ujawnienie zapowiadał wcześniej biznesmen.
S. wyjaśnił, że został wypuszczony z aresztu z powodów zdrowotnych. - Pewnie by mnie tu przetrzymali, ale lekarz pogotowia ratunkowego, który został wezwany, ponieważ choruję na raka prawego nadnercza, wyraził zgodę na czynności z moim udziałem maksymalnie w ciągu 2-3 godzin - mówił. – Za chwilę jakiś karierowicz wyjdzie i udzieli państwu wywiadu, że podejrzanemu postawiono zarzutu do którego się nie przyznał, że zastosowano środki zapobiegawcze w postaci dozoru milicyjnego - ironizował.
Dlaczego S. opublikował akta dotyczące afery podsłuchowej? - Moim interesem jest społeczeństwo. To najsłabsze, które nie zarabia 6 tysięcy, mimo że niektórzy nasi rządowcy mówią, że trzeba być głupim, żeby za 6 tysięcy pracować. Ja jestem reprezentantem tej części społeczeństwa, która się interesuje tym, co ja robię - tłumaczył. Zapewnił, że nie żałuje publikacji dokumentów, a w prokuraturze nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. Jego oświadczenie wygłoszone po wyjściu z prokuratury obejrzało na Facebooku już ok. 100 tys. osób.
Prokuratura potwierdziła, że S. skorzystał z prawa do nie składania zeznań i złożył jedynie krótkie oświadczenie. - To oświadczenie jest częściowo zresztą wulgarne. – Podejrzany powołuje się w nim też na tajemnicę dziennikarską. Nie było w nim nic odnośnie meritum zarzutu – dodał przedstawiciel stołecznej prokuratury Przemysław Nowak.