Nie był to przejaw narodowej megalomanii, ale wyraz tego, że potrzebujemy bytu państwowego opartego na solidnych podstawach. Jak tę prawdę realizować we współczesnych realiach? Przede wszystkim potrzebujemy silnej rodzimej gospodarki, aby w oparciu o nią budować to, co niezbędne: dobrą edukację, mocną armię, sprawną służbę zdrowia, ale też lepszą jakość instytucji i usług publicznych.
Silna gospodarka musi się opierać na polskim kapitale, który będzie zdolny do przedsięwzięć innowacyjnych. Kapitał ten wymaga wypracowania „tkanki łącznej" – powiązań poszczególnych elementów architektury gospodarczej kraju (instytucji publicznych, otoczenia regulacyjnego, instytucji finansowych i gospodarki realnej). Musimy wyrównać szanse polskiego kapitału w międzynarodowej konkurencji, żeby dać mu możliwość rozwinięcia skrzydeł. Nie może być tak, że w wyścigu na równych prawach bierze udział bolid Formuły 1 i skuter czy syrenka. Mamy bardzo silnych inwestorów zagranicznych w Polsce, czas pomyśleć o zwiększeniu siły polskich inwestorów za granicą. Dla realizacji tego wyzwania konieczne jest mądre, spójne i efektywne wsparcie ze strony sektora publicznego. Potrzebujemy bowiem – parafrazując słynną kwestię z filmu „Poszukiwana, poszukiwany" – więcej polskiej gospodarki w polskiej gospodarce. Potrzebujemy też więcej polskiej gospodarki w europejskiej i światowej gospodarce.
Czemu to takie ważne? Od ćwierćwiecza rozwijamy się szybko, ale jest to rozwój zależny. Najlepiej ukazują to dane o bilansie płatniczym Polski. Wydatki Polski na obronę narodową w roku 2015 to ok. 30 mld zł, a 40 mld zł to subwencja oświatowa dla samorządów, z której finansowana jest edukacja naszych dzieci. Jednocześnie co roku wypływa z Polski – w najbardziej legalny sposób – około 90 mld zł netto. To równowartość nawet trzech budżetów na obronność! I to jest przekleństwo polskiego rozwoju – nawet nie ostatnich 25, lecz 225 lat. Wtedy utraciliśmy niezależność własnego rozwoju. Teraz musimy ją odzyskać właśnie po to, żeby było więcej polskiego kapitału. Dziś ten kapitał tworzą przede wszystkim małe i średnie firmy. Dlatego ich wsparcie jest kluczowym zadaniem. Jednocześnie duże polskie podmioty, często spółki z udziałem Skarbu Państwa (tzw. polskie czempiony), mogą stać się rozsadnikiem polskiej myśli technicznej i technologicznej, innowacji oraz sztuki efektywnej ekspansji zagranicznej, również poprzez fuzje i przejęcia.
Dziś zagrożenie, że Polska utknie w tzw. pułapce średniego dochodu, jest realne. W naszym kraju mamy stosunkowo niskie płace – także jeśli popatrzymy na ich udział w PKB, ale ich niezrównoważone podniesienie zmniejszyłoby naszą konkurencyjność. Z drugiej strony zarabiamy już więcej niż ci najbiedniejsi, w związku z tym produkcja często przesuwa się dalej na wschód i południe, co powoduje, że groźba relokacji produkcji wisi nad nami jak miecz Damoklesa. Tracąc zatem stare przewagi konkurencyjne, wciąż nie doczekaliśmy się nowych silników wzrostu. I dlatego potrzebujemy ducha kreatywności i umiejętności współpracy, żeby móc tworzyć produkty o wyższej wartości dodanej, przesuwać się w górę łańcucha wartości dodanej w międzynarodowym podziale pracy.
To na przykład nie udało się XVI-wiecznej Polsce. Wtedy cieszyliśmy się przez ponad sto lat, że jesteśmy spichlerzem Europy – eksportowaliśmy zboże, drewno i smołę. Przez krótki okres szlachta czerpała z tego korzyści, długofalowo przyczyniło się to jednak do zepchnięcia Polski do roli kraju peryferyjnego. Ta lekcja jest aktualna także dziś – mamy rosnący eksport, niezłą gospodarkę, ale na pewno powinniśmy ogromny nacisk położyć właśnie na umiejętną specjalizację, np. budowę przemysłu stoczniowego, biotechnologicznego, elektrotechnicznego oraz usługi o wysokiej jakości, jak informatyka, finanse, centra obsługi biznesu. Mądrze wypracowane i zagospodarowane innowacje mogą odgrywać zasadniczą rolę w lepszej jakości rozwoju polskiej gospodarki.