Wygląda na to, że dwutygodniowy protest w Centrum Zdrowia Dziecka – przynajmniej na razie – nie rozszerzy się na inne placówki służby zdrowia. Niewykluczone nawet, że gdy Państwo czytacie te słowa, już się zakończył. Wspominam o tym strajku, bo ujawnił słabość obecnie sprawujących władzę: nieumiejętność rozładowania konfliktu na możliwie wczesnym etapie.
Grozi to powtórką z „białego miasteczka", które przed laty zalazło za skórę premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. To prawdopodobne, bo Platforma zostawiła PiS tykającą bombę: podniosła dochody lekarzy do przyzwoitego poziomu, zarobki reszty personelu medycznego zostawiając w tyle za nimi. Problem w tym, że pieniądze na podwyżki dla pielęgniarek (i nie tylko dla nich) rząd w zasadzie już wydał, i to na kilka lat naprzód. Wprowadzając niezwykle kosztowny program 500+, założył sobie na szyję finansowe jarzmo. Pozbawił się i tak już niewielkiej swobody manewru przy układaniu kolejnych budżetów państwa.
Ba, teraz zamierza nałożyć sobie kolejne: likwidując Narodowy Fundusz Zdrowia i finansując wydatki zdrowotne bezpośrednio z budżetu. To wyraz złudnej wiary, że skoro pieniędzy ze składek zdrowotnych brakuje, wyczaruje je minister finansów. W ten sposób nie tylko minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, ale także szef resortu finansów Paweł Szałamacha co roku w okresie układania budżetu będzie trafiał na pierwszą linię ognia, pod ostrzał kolejnej grupy nacisku chcącej skierować w swoją stronę strumień pieniędzy z państwowej kasy.
Mam wrażenie, że rola ministra finansów w tym rządzie (ale i poprzednim) została ograniczona do kasjera, który ma finansować – nieważne, jak i skąd – miłe uchu wyborcy kolejne programy socjalne. Świadczy o tym choćby to, że ustawa frankowa, która w skrajnym przypadku mogłaby doprowadzić do zachwiania banków, a w konsekwencji do konieczności ratowania ich na koszt państwa, powstaje nie w resorcie finansów przy ul. Świętokrzyskiej, ale w Kancelarii Prezydenta.
A nowy system fiskalny – przewidujący zlanie w jedno podatku dochodowego ze składkami na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne – w Kancelarii Premiera pod czujnym okiem ministra Henryka Kowalczyka. Polityk ten rolę szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów, menedżera regulującego dopływ projektów na posiedzenia rządu rozbudował do pozycji swego rodzaju „nadministra finansów".