Dwóch popularnych niegdyś kandydatów lewicy – Włodzimierza Cimoszewicza i Marka Borowskiego – popiera zaledwie po 2 proc. badanych. – Absolutna dominacja prawicy, praktycznie nie ma na szczycie nikogo, kto nie byłby związany teraz lub wcześniej z Platformą i z PiS – zauważa Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Jego zdaniem PiS z PO świadomie grają na to, by podzielić między siebie całą scenę polityczną. Dlatego preferencje prezydenckie Polaków są podobne do partyjnych: w rankingu kandydatów prowadzi lider PO, obecny premier Donald Tusk. A drugie miejsce zajmuje jeden z najbardziej popularnych polityków PiS i jednocześnie najbardziej atakowanych przez Platformę – były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
– Ale Ziobro nie wystartuje przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu i wbrew woli Jarosława Kaczyńskiego. Ten zaś mógłby go wystawić tylko wtedy, gdyby uznał, że wyłącznie on jest w stanie powalczyć z Tuskiem – zauważa Migalski.
Na razie niepodważalnym kandydatem PiS jest obecna głowa państwa. – Sondaż świadczy o tym, że wbrew opiniom dowodzącym, iż Lech Kaczyński nie ma co myśleć o reelekcji, jego szanse nie są pogrzebane. Popularność Ziobry będzie na niego pracować. To gwarantuje mu wejście do drugiej tury, a kto ją wygra, nie jest pewne. Czeka nas dogrywka wyborów z 2005 roku – uważa Migalski.
Sam Ziobro podkreśla, że to Kaczyński będzie prezydentem kolejnej kadencji. – Zaangażuję się w kampanię prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Byłem szefem poprzedniej i będę następnej, jeśli tylko taka będzie jego wola. Jestem pewien, że zostanie liderem tego najważniejszego sondażu, jakim będzie samo głosowanie – mówi Ziobro.