W przyszłym roku wygasa mandat Organizacji Narodów Zjednoczonych do prowadzenia międzynarodowych operacji w Afganistanie. Wycofanie wojsk z tego kraju zapowiedzieli już sojusznicy USA z NATO.
Według „Washington Post" także w łonie administracji istnieje grupa zwolenników radykalnego zmniejszenia militarnego zaangażowania Amerykanów w Afganistanie. Po 2014 roku miałyby pozostać w tym kraju niewielkie oddziały żołnierzy, nieprzekraczające 2500 osób. Byłaby to zasadnicza zmiana frontu.
Jeszcze rok temu wskazywano na konieczność utrzymania w Afganistanie dużo liczniejszego kontyngentu sił NATO – między 10 tys. a 30 tys. ludzi. Ostatnie rekomendacje Pentagonu mówią z kolei o zatrzymaniu w Afganistanie między 6 tys. a 20 tys. żołnierzy po wyjściu natowskiej koalicji. Obecnie w Afganistanie stacjonuje około 68 tys. amerykańskich żołnierzy. W ubiegłym roku zmniejszono ich liczebność o 30 tys. osób. Oficjalnie Barack Obama nie zajął stanowiska w tej sprawie.
– Prezydent rozpatruje wszystkie możliwości i kiedy będzie gotowy, ogłosi swoją decyzję – powiedział wymijająco sekretarz prasowy Białego Domu Jay Carney. Rozmowy Obamy z Karzajem mają dotyczyć współpracy obu krajów po 2014 roku. Wiosną ub.r., podczas niezapowiedzianej wizyty w Kabulu, prezydent USA podpisał porozumienie o 10-letniej pomocy dla Afganistanu już po wyjściu amerykańskich wojsk.
Według „Washington Post" Biały Dom chce się szybko wycofać z coraz mniej popularnej wojny. Wśród wyższych rangą amerykańskich dowódców wojskowych przeważa jednak opinia, że afgańska armia wciąż jest niezdolna do prowadzenia samodzielnych działań. Według najnowszego raportu Pentagonu pełną zdolność bojową ma obecnie tylko jedna z 23 brygad Afgańskiej Armii Narodowej. Pozostałe wciąż potrzebują wsparcia żołnierzy koalicji NATO, przede wszystkim lotnictwa, wywiadu i oddziałów saperskich zdolnych do rozbrajania zasadzek bombowych na drogach.
Emerytowany generał David Barno, a obecnie ekspert think tanku Center for a New American Security, uważa, że USA muszą utrzymać wojskową obecność w Afganistanie. W przeciwnym wypadku Afgańczykom grozi powtórka z historii – po wycofaniu wojsk radzieckich w 1989 roku kraj pogrążył się w wojnie domowej, co doprowadziło ostatecznie do przejęcia władzy przez talibów w 1996 roku. Mark Jacobson, ekspert German Marshall Fund, a w przeszłości cywilny przedstawiciel NATO w Afganistanie, uważa, że dalsza pomoc dla tego kraju nie może być jednak bezwarunkowa. Karzaj będzie m.in. musiał przekonać Waszyngton o szczerej woli wprowadzania rządów prawa i przeprowadzić uczciwe wybory prezydenckie w 2014 roku. Po poprzednich, z 2009 roku, pojawiło się wiele oskarżeń o łamanie standardów i fałszerstwa.