Sondaże przedwyborcze stawiały na drugim miejscu raczej Jana Fischera.
To prawda. Przez długi czas uważany był za niemal pewnego uczestnika ostatecznego starcia w drugiej turze. Problemem dla niego okazały się jednak debaty przedwyborcze, które ujawniły miałkość jego argumentów i brak szerokiej wizji polityki. Schwarzenberg lepiej rozplanował swoją kampanię w czasie. Nie chcę przeceniać roli prasy, ale mogło mu pomóc także poparcie najważniejszych czeskich gazet.
Z czego wynikła znacznie wyższa niż w czasie wyborów parlamentarnych frekwencja wyborcza?
To skutek oczekiwań Czechów, których zdecydowana większość od dawna domagała się bezpośrednich wyborów głowy państwa. z drugiej strony większość prawników, analityków i dziennikarzy (wraz ze mną samym) była temu przeciwna, ponieważ uznawaliśmy, że jest to wbrew czeskiej tradycji politycznej i wbrew duchowi naszej konstytucji. Bezpośrednie wybory przyniosły na pewno jeden pozytywny efekt: obudziły zainteresowanie ludzi polityką. Wysoka frekwencja tylko to potwierdziła.
Za Karelem Scwarzenbergiem opowiedzieli się w dużej mierze ludzie młodzi i studenci. Czy to nie dziwne, że poparli najstarszego, 75-letniego kandydata?
Schwarzenberg rzeczywiście ujmuje swoją arystokratyczną aparycją i niekonwencjonalnością, a nawet sposobem mówienia, gdyż posługuje się nieco archaiczną czeszczyzną. Poza tym nie był nigdy uwikłany w polityczne skandale. Nie przeceniałbym jednak poparcia najmłodszych wyborców – głosowali oni np. na wytatuowanego Vladimira Franza, a nic szczególnego z tego nie wynikło.