„Wyspy Galapagos” to ostatnia ukończona sztuka Helmuta Kajzara, dramaturga i reżysera, powstała rok przed jego śmiercią w 1982 r.
– Moja inscenizacja stanowi próbę dotarcia do genezy tej sztuki, którą była przygoda przyjaciela Kajzara, berlińskiego artysty wideo Wolfa Kahlena – mówi Piotr Lachmann. – Kahlen wraz z rodziną omal nie zginął, gdy jego statek rozbił się u wybrzeży jednej z wysp Galapagos.
Punktem wyjścia jest zarejestrowane techniką wideo wspomnienie Kahlena o tym, jak Kajzar zareagował na jego opowieść. Walcząc wtedy z nieuleczalną chorobą, starał się w „Wyspach Galapagos” zapisać ostatnie dni życia w formie dramatu wypełnionego monologami i dialogami o odchodzeniu. Dzięki temu przeżyć moment śmierci i przedłużyć pamięć o sobie.
Gra w teatr, którą uprawia Lachmann, podobnie jak u Kantora, podszyta jest śmiercią, ale i komizmem. – W notatce znalezionej w zapiskach Kajzara jest mowa o ukrytej w „Wyspach Galapagos” komedii – tłumaczy Piotr Lachmann. – To wskazówka, która nie ułatwia realizacji spektaklu, ale gdy zdarzają się momenty, kiedy kameralna widownia zdobywa się na chichot – możemy mówić o spełnieniu intencji autora.
Padają pytania o sens życia i sprawy ostateczne, które zatrzymują w biegu i zmuszają do refleksji przyjaciół bohatera. A kiedy światła i ekrany Videoteatru gasną, dramat Helmuta Kajzara odżywa na naszych oczach z całą mocą – przecież ledwie chwilę wcześniej obcowaliśmy z nim i jego scenicznym alter ego.