U boku Ornette’a Colemana zmieniał oblicze jazzu, grając prawdziwie wolną muzykę – free jazz. Razem z Carlą Bley założył kreatywny big-band Liberation Music Orchestra. Jedne z najbardziej urokliwych jazzowych kompozycji nagrał ze swoim zespołem Quartet West.
W lutym 2007 r. na festiwalu Bielska Zadymka Jazzowa odebrał prestiżową nagrodę – Anioła Jazzu. Patrząc na jego uradowaną twarz, słuchając słów podziękowania, a później – cudownej muzyki, chciałoby się rzec: to prawdziwy anioł potrafiący wydobyć z kontrabasu niebiańskie brzmienia.W Warszawie oklaskiwaliśmy go ostatnio z Liberation Music Orchestra, a Quartet West gościł już wiele lat temu. Pamiętam, że wówczas jego stanowisko kontrabasisty zostało ogrodzone wysokim parawanem z pleksi, tak by nie przeszkadzała mu głośna perkusja. Dziś stosuje specjalne systemy akustyczne wkładane do uszu.
Okoliczności powstania Quartet West wiążą się z powrotem kontrabasisty z Nowego Jorku do Los Angeles. Polecił mu pianistę i aranżera Alana Broadbenta oraz saksofonistę Erniego Wattsa. Tak w 1985 r. powstał pierwszy skład Quartet West. Później Larance Marable zastąpił Higginsa przy perkusji. W Bielsku-Białej grał na niej znakomity Jorge Rossy, nowy członek kwartetu.
Właśnie ukazał się album „The Best of Quartet West”, na którym znajdziemy 12 najpiękniejszych nagrań zespołu. Z nim bowiem najlepiej wyraził miłość do amerykańskiego kina lat 40. i 50. Na płycie „Always Say Goodbye” wykorzystał fragmenty starych nagrań oraz głosy aktorów. To fascynujący album, godny każdej kolekcji. Muzyka kwartetu jest intrygującym połączeniem tradycji i kreatywności zarówno w aranżacjach, jak i improwizacjach muzyków. Pozostaje przy tym elegancka i dystyngowana. A to już prawdziwa rzadkość.
Charlie Haden urodził się w 1937 r. w Shenandoah, w stanie Iowa. Jego rodzice prowadzili w radiu show country & western i 22-miesięczny Charlie zadebiutował tam. Jako nastolatek zaczął się uczyć gry na kontrabasie. – Był rok 1956 i pierwszym miastem, do którego pojechałem zaraz po ukończeniu szkoły w Missouri, było Los Angeles, które swą sceną jazzową przypominało Nowy Jork. Było tam mnóstwo znakomitych muzyków, którzy grali w klubach na jam sessions do upadłego – wspomina. Haden zaczynał w zespole Hamptona Hawesa, ale korzystał z każdej okazji zagrania z przyjeżdżającymi znakomitościami: Dexterem Gordonem, Artem Pepperem, Paulem Blayem.