Gdy w Sopocie zawieje wiatr, prezydent miasta Jacek Karnowski, który urzęduje 500 metrów od morza, wskakuje w piankę i biegnie popływać na desce windsurfingowej. Wraca po dwóch godzinach, bierze prysznic i odrabia zaległości w pracy, choćby do północy.
Polityczne wiatry, które teraz wieją na Wybrzeżu, są jednak wyjątkowo niekorzystne dla Karnowskiego. Oskarżony przez znajomego biznesmena o próbę korupcji może stracić lukratywne stanowisko i pozycję w PO. Nie najlepiej układa się też jego życie osobiste. – Z żoną jest w separacji i nie mieszka w domu – opowiada znajomy Karnowskiego.
Karnowski, rocznik 63., należy do pokolenia trójmiejskich polityków, którzy zaczynali działalność w Ruchu Młodej Polski Aleksandra Halla. W 1992 r. wstąpił do Partii Konserwatywnej, a następnie do Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. W SKL był nawet przewodniczącym regionu. Ale liderzy tych partii słabo pamiętają go z tych czasów.
– Zawsze robił wrażenie osoby bardzo rzetelnej i kompetentnej. Nic więcej o nim nie potrafię powiedzieć – mówi Kazimierz M. Ujazdowski.
Karnowski niemal od początku swojej drogi zawodowej postawił na karierę w samorządzie. W 1990 roku wystartował w pierwszych wolnych wyborach do samorządów. Zdobył wówczas nie tylko mandat radnego, ale i stanowisko wiceprezydenta Sopotu u boku Jana Kozłowskiego.