Znany astronom był zarejestrowany od 1973 do 1988 r. jako tajny współpracownik „Lange” i pisał dla tajnych służb raporty o naukowcach spotykanych podczas zagranicznych wyjazdów. Jak twierdzi, nikomu nie szkodził swymi działaniami. Sprawę ujawniła w ubiegłym miesiącu „Gazeta Polska”.
[wyimek][b]NAGRODY NOBLA [/b][link=http://www.rp.pl/temat/60534.html][ul][li]Więcej w Raporcie specjalnym[/li][/ul][/link][/wyimek]
Mieszkający na stałe w USA Wolszczan prawdopodobnie ukrył fakt współpracy z komunistycznym wywiadem. Jak powiedział „Rz” Chris Rhatigan z Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA, przy składaniu podania o stały pobyt wnioskodawca musi wypełnić formularz, w którym jest pytanie: „Czy kiedykolwiek należałeś do, lub byłeś w jakikolwiek sposób związany z partią komunistyczną lub inną partią totalitarną?”. Teraz wszystko zależy od interpretacji terminu „związany”. Jeśli władze imigracyjne uznają, że we wniosku były nieprawdziwe informacje, mogą anulować zieloną kartę i wszcząć procedury deportacyjne.
Tyle przepisy. A co z oceną moralną? Reakcje uczelni, z którymi współpracuje lub współpracował Wolszczan, są różne. Dziekan Wydziału Astronomii i Astrofizyki Penn State University (Wolszczan jest tam wykładowcą) profesor Larry Ramsey powiedział „Rz”, że musi najpierw porozmawiać z astronomem po jego powrocie z Polski. – Należy się zastanowić, jak wyglądało życie młodego naukowca w kraju rządzonym przez represyjny reżim, i wstrzymać z osądami – oświadczył Ramsey.
Natomiast powrót prof. Wolszczana do Instytutu Maksa Plancka w Bonn, gdzie pracował w latach 70., jest mało prawdopodobny. O jego współpracy z PRL-owskim kontrwywiadem kierownictwo instytutu dowiedziało się z austriackich i szwajcarskich gazet.