[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/03/pojednania-nie-da-sie-zbudowac-na-klamstwie/]skomentuj na blogu[/link][/b]
[b]Rz: Bardzo ostro krytykuje ksiądz ostatnio polskie władze za politykę wobec Ukrainy. Dlaczego? [/b]
[b]ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski:[/b] Cała działalność władz ukraińskich od czasów pomarańczowej rewolucji polega na zniekształcaniu historii. Jednym z tego elementów jest gloryfikacja Ukraińskiej Powstańczej Armii. Niestety w Polsce też są siły, które wspierają ten proces. Wymowne tego świadectwo to obchody rocznicy burzenia cerkwi na Lubelszczyźnie. Na datę głównych obchodów wybrano 14 października, czyli także rocznicę powstania UPA. Oczywiście burzenie świątyń prawosławnych należy ocenić negatywnie. To był błąd władz sanacyjnych. Jednak burzenia cerkwi czy akcji "Wisła" w żaden sposób nie da się porównać do okrutnego ludobójstwa, jakie dokonało się na Wołyniu. Strona ukraińska stara się to relatywizować i stawiać te wydarzenia na jednej szali. Nie to jest jednak najbardziej oburzające. Jestem wstrząśnięty postawą władz polskich, które przeciw tego typu aktom nie protestują.
[b]Jest ksiądz też w sporze z greckokatolickim arcybiskupem Janem Martyniakiem. [/b]
Ksiądz arcybiskup napisał do kardynała Stanisława Dziwisza list, którego nie można określić inaczej niż donos. Chodzi o moją książkę "Przemilczane ludobójstwo na Kresach". Szokujące było dla mnie ostatnie zdanie, w którym apb Martyniak sugerował, że nie powinienem pełnić funkcji kapłańskich. Nawet podczas sporu o lustrację nikt nie próbował podać w wątpliwość mojego prawa do sprawowania funkcji kapłańskich. Dla mnie coś takiego oznacza śmierć cywilną. Przy czym list jest bardzo ostry w tonie, wręcz poniżający, natomiast argumenty merytoryczne są bardzo słabe. Pada tam sformułowanie "problem Wołynia". Dla niego ludobójstwo sprowadza się do takiego sformułowania.