Pierwsze pociski rakietowe wystrzelone ze Strefy Gazy spadły w sobotę. Kolejne wczoraj. Palestyńczycy zaatakowali też pociskami moździerzowymi. Pierwszy raz od 18 stycznia, gdy Izraelczycy i Hamas zdecydowali się wstrzymać ogień, rannych zostało kilka osób.

– Jeśli ataki rakietowe będą kontynuowane, Izrael odpowie w sposób dotkliwy i nieproporcjonalny – oświadczył premier Ehud Olmert. Dodał, że Izrael zrobi to, kiedy będzie chciał i gdzie będzie chciał.

– Zadaliśmy Hamasowi poważny cios. Jeśli będzie to potrzebne, otrzyma i drugi – wtórował mu minister obrony Ehud Barak. Izraelskie samoloty zbombardowały w niedzielę obiekty Hamasu w Strefie Gazy. Według źródeł palestyńskich dokonano trzech nalotów. W tym samym czasie swą wizytę na Bliskim Wschodzie kończył specjalny wysłannik prezydenta USA Baracka Obamy.

W niedawnej izraelskiej ofensywy zginęło ponad 1300 Palestyńczyków i 13 Izraelczyków. Tym razem jednak Hamas nie traktuje gróźb Izraela poważnie, uznając je za część kampanii wyborczej przed planowanymi na 10 lutego wyborami do izraelskiego parlamentu.

Wczoraj delegacja Palestyńczyków udała się do Kairu, by rozmawiać o trwalszym rozejmie. Jednym z warunków stawianych przez Izrael jest uszczelnienie granicy Strefy Gazy z Egiptem, przez którą przemycane jest m.in. uzbrojenie dla Hamasu. Egipt zaczął już instalować wzdłuż granicy kamery i czujniki ruchu, które mają pomóc w wykrywaniu podziemnych tuneli.