Odurzeni peyotlem i jazzem

23 lata temu Tomasz Stańko zilustrował muzyką ponarkotyczne wizje Witkacego. W Fabryce Trzciny pochylił się nad nimi jeszcze raz, by wraz z prowadzonymi przez Andrzeja Smolika młodymi muzykami nadać kompozycjom nowy blask. Wyszło bardzo dobrze

Publikacja: 03.02.2009 06:20

Andrzej Smolik i Tomasz Stańko podczas niedzielnego koncertu uzpełniali się znakomicie

Andrzej Smolik i Tomasz Stańko podczas niedzielnego koncertu uzpełniali się znakomicie

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Organizuje festiwal jazzowych sław w Bielsku-Białej, gra z kwintetem, kwartetem, solo dla Wisławy Szymborskiej i jej czytelników, w duecie z Wojciechem Waglewskim, a w ostatnią niedzielę w Fabryce Trzciny z zespołem Andrzeja Smolika.

Tomasz Stańko – mieszkaniec Powiśla, Podkowy Leśnej i Nowego Jorku – wrócił do swego projektu z początku lat 80. „Peyotl – Witkacy” i znowu elektryzuje publiczność. Co mu dodaje skrzydeł? Oryginalne pomysły Smolika i jego młody zespół grający z rockowym nerwem. Ale także niesłabnące zainteresowanie publiczności.

Stańko potrzebuje nowych bodźców i inspiracji. Dlatego kupił mieszkanie w Nowym Jorku. Tam jest bliżej sztuki, która go inspiruje: obrazów van Gogha, wystaw galerii MoMA i Central Parku. Inspiracje są mu potrzebne, bo przygotowuje się do nagrania swej kolejnej płyty dla wytwórni ECM Records. Tym razem z międzynarodowym kwintetem. Może przełomowej? Myślę, że znajdą się na niej echa koncertów ze Smolikiem, bo Stańko jak mało kto potrafi wykorzystać muzycznie każde spotkanie.

Gdy kiedyś spytałem go, co dają mu młodzi muzycy jego kwartetu: Wasilewski, Kurkiewicz i Miśkiewicz, odpowiedział rozbrajająco szczerze: – Jestem jak wampir, wypijam z nich krew! Teraz trębacz ma za plecami rockową gitarę i perkusję, latynoskie instrumenty perkusyjne, funkującą gitarę basową i sekcję instrumentów dętych, a obok Andrzeja Smolika za zestawem archaicznych i nowoczesnych instrumentów klawiszowych sprzężonych z komputerem.

W takim towarzystwie Stańko gra, jakby narodził się na nowo. Posłuchajcie tytułowej kompozycji „Peyotl”. Aż roznosi go energia, tańczy z trąbką, podkręca tempo, a zespół zagrał tak, że zadrżała w posadach stara fabryka. Przypomniał mi się wtedy elektryczny zespół Milesa Davisa.

Dlatego narkotyczne wizje spisane po zażyciu peyotlu przez Witkacego brzmią dziś nawet ciekawiej niż kiedyś, nagrane z eksperymentującym zespołem Stańki Freelectronic. Niezmiennie fascynująca i sugestywna pozostała odtwarzana z taśmy recytacja Marka Walczewskiego. Ale nawet bez niej Stańko i Smolik przykuwają uwagę publiczności oryginalnym brzmieniem. Działa tu prosta zasada kontrastu, przecież reprezentują różne muzyczne światy, dzielą ich pokolenia. Co godne podkreślenia, w Fabryce Trzciny słuchała ich przede wszystkim młoda publiczność, ta bardziej wyrobiona, ceniąca różnorodność w muzyce.

Stańko i Smolik powinni nagrać ten projekt, do czego zresztą zachęcam ich od premierowego występu w Bielsku-Białej.

Choć na początku niedzielnego koncertu w Fabryce Trzciny dopchanie się pod scenę graniczyło z niemożliwością, nie brakło osób, które uciekały spod niej już po kilkunastu minutach. Część zróżnicowanej wiekowo publiczności wyglądała, jakby zupełnie nie spodziewała się tego, co przyszło jej usłyszeć, a pojawiła się dlatego, że wypada. Łudząc się przy tym nadzieją, iż Andrzej Smolik – specjalista od subtelnej elektroniki – zrobi z płyty Tomasza Stańki przyjemne easy listening.

Tyle że Stańko to nie Krzysztof Krawczyk czy Maryla Rodowicz. W tym wypadku Smolik nie był kołem ratunkowym rzucanym wyblakłym nieco gwiazdom. Mógł popłynąć naprawdę daleko, jeszcze dalej niż w wypadku solowych dokonań Kasi Nosowskiej. I okazję tę wykorzystał.

[srodtytul]Marek Dusza[/srodtytul]

Oczywiście, zreinterpretowana w niedzielny wieczór płyta „Witkacy – Peyotl” ma momenty melancholijne, wręcz liryczne. Te, po przyprawieniu ich Smolikiem, z powodzeniem mogłyby się znaleźć na kolejnej części składanki płytowej z miłej, przystępnej serii „Sygnowano Fabryka Trzciny”. Służą one jednak wytchnieniu po tym, co najbardziej fascynujące – po dzikich, pełnych napięcia frazach. Tam, gdzie Stańko szalał, jego młodszy kolega bynajmniej nie dawał odporu. Smolik dał się ponieść psychodelicznej fali, dodając od siebie dziwne brzmienia klawiszy czy intrygujące elektroniczne szumy.

„Peyotl” udało się więc uwspółcześnić, jak też dookreślić. Podkreślony czarny rytm w „Hej!” zaprezentował się lepiej niż zabawy z muzyką latynoską w oryginale. Gdy pod koniec powrócono do pierwszej części „Wizji”, sekcja rytmiczna zaczęła grać z funkową mocą, a instrumenty dęte ryknęły ogłuszająco w tym samym czasie, można było odlecieć równie daleko co Witkacy, za to bez środków wspomagających.

Co ważne, muzycy nie chcieli się nawzajem zdominować, działając dla dobra tego, co chcą przedstawić. Wirtuoz Stańko nie brnął więc w niekończące się solówki, a Smolik nie wywrócił jego dzieła do góry nogami, z rzadka sięgając jedynie po postmodernistyczne chwyty w rodzaju podegrania melodii z filmów o Jamesie Bondzie. Wbrew temu, co sugerowały plakaty, muzyków, nie było wcale dwóch, lecz dziesięciu. Niejednokrotnie oczy wszystkich skierowane były bynajmniej nie na głównych bohaterów wieczoru, ale na przykład na basistę Krzysztofa Pacana.

Nie obyło się bez narzekań – że za drogo, że za krótko, że deklamacje Walczewskiego nieraz zupełnie nieczytelne. Na szczęście był to jeden z tych występów, którego jakości nie zmierzymy stosunkiem ceny do długości trwania. Okazał się wystarczająco wyjątkowy, by racjonalne kryteria nie miały racji bytu.

Organizuje festiwal jazzowych sław w Bielsku-Białej, gra z kwintetem, kwartetem, solo dla Wisławy Szymborskiej i jej czytelników, w duecie z Wojciechem Waglewskim, a w ostatnią niedzielę w Fabryce Trzciny z zespołem Andrzeja Smolika.

Tomasz Stańko – mieszkaniec Powiśla, Podkowy Leśnej i Nowego Jorku – wrócił do swego projektu z początku lat 80. „Peyotl – Witkacy” i znowu elektryzuje publiczność. Co mu dodaje skrzydeł? Oryginalne pomysły Smolika i jego młody zespół grający z rockowym nerwem. Ale także niesłabnące zainteresowanie publiczności.

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!