Przyjąłem ofertę pracy na konkretnych warunkach swobody dziennikarskiej. Przychodząc tu, zgodziłem się wykonywać czysto dziennikarską robotę. To widać po programie. W badaniach, które objęły pierwszy kwartał 2009 r., widzowie zauważyli wzrost wiarygodności i obiektywności „Wiadomości”. Chcę, aby „Wiadomości” prezentowały różne opinie, stąd pojawienie się komentatorów, w weekendy, zarówno z gazet uważanych za lewicowe, jak i prawicowe.
[b]Wizerunkowi „Wiadomości” nie przysłużył się chyba ostatnio tzw. wirus irlandzki. Tak media nazwały nagłe zwolnienia lekarskie prezenterów „Wiadomości” w związku z pokazaniem w TVP wywiadu z Declanem Ganleyem.[/b]
Ta sprawa nie ma związku z „Wiadomościami”, tylko z programem „Temat dnia”. Cała sprawa jest dość dziwna. Ci, którzy twierdzą, że prezenterzy się zbuntowali, oskarżają ich tym samym o wyłudzenie zwolnień lekarskich.
Jeżeli zaś chodzi o merytoryczną ocenę pomysłu przeprowadzenia rozmowy z Ganleyem, to z profesjonalnego punktu widzenia uważam go za bardzo ciekawy. Mówimy o człowieku, który doprowadził do odrzucenia traktatu lizbońskiego w Irlandii, bogatym biznesmenie, który przyjeżdża do Polski i zakłada partię. Czy wyobraża pan sobie, że w prywatnej telewizji czy gazecie redaktor naczelny odrzuca taki temat i zamiast tego serwuje po raz setny rozmowę o tym, kto powinien lecieć na szczyt UE?
[b]To czego chce pan unikać w „Wiadomościach”?[/b]
Wpływów z zewnątrz. Mimo wszystko polityka, i tu nie ma co się oszukiwać, miała wpływ na „Wiadomości”. Wchodząc do redakcji, powiedziałem: jedyne naciski, jakie respektujemy, mogą pochodzić tylko od jednej partii – nieistniejącej już Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. To był oczywiście żart. Po prostu nikt nie może wpływać na mnie i na pracujących ze mną dziennikarzy.