Bo to konstrukcja sprawdzona i wygodna dla autora. Detektyw – a więc człowiek poszukujący prawdy albo tego, co jej najbliższe – jest bohaterem doskonałym. Przychodzi z zewnątrz, samotnie dociera do ludzi z najróżniejszych sfer. W ten sposób pisarz może pokazać świat z całą jego złożonością. Kryminał wciąga czytelnika w grę o jasnych regułach: najpierw dochodzi do spotkania, potem pojawiają się pytania, wreszcie wyciągamy konkretne wnioski. Jest to więc bardzo precyzyjna struktura. Porównałbym ją z sonatą. Wszystko ma tu swoje miejsce i swój czas. A taki romans? Chłopak spotyka dziewczynę. I tyle. Co tu się jeszcze da wymyślić? Że mają rodziców?
[b]O detektywie czytelnicy mają sprecyzowane wyobrażenia. Jak ich zaskoczyć? Pan rozwiązanie kryminalnej zagadki powierzył rzymskiemu patrycjuszowi, z zamiłowania filozofowi. [/b]
Pomysł zrodził się przypadkiem i zupełnie mnie zaskoczył. Ale nie wziął się znikąd. Dawno temu razem z moim przyjacielem, psychiatrą, odwiedziłem madrycki szpital dla umysłowo chorych. Byłem ciekaw, jak wygląda taka placówka, oprowadzano mnie przez cały dzień. Wiele lat później wpadłem na pomysł opowieści o detektywie, który znalazł się w podobnym miejscu... Jeśli zaś chodzi o Pomponiusza Flatusa, to nie bez znaczenia jest, że chętnie czytuję starożytnych filozofów i historyków. Pewnego dnia pomyślałem, że mój bohater, który przemierza ziemie Imperium Rzymskiego, mógłby być jednym z nich.
[b]W niektórych książkach kontynuuje pan tradycję powieści XIX-wiecznej, potem pisze pan rzecz z ducha anarchistyczną, kpiarską. [/b]
Raz na jakiś czas muszę odreagować żmudne, długotrwałe przygotowania i ciężką pracę nad poważną prozą. Chyba chodzi o psychiczną higienę. I czasem się zdarza, że większą popularność przynoszą mi krótkie humorystyczne formy niż tamte potężne dzieła.
[b]W opinii wielu pana najlepsza książka to poświęcone Barcelonie i, niestety, nieopublikowane u nas "Miasto cudów". Jak ważne jest dla pisarza posiadanie małej ojczyzny? [/b]