Reklama

Strach przed wielką wodą

Powódź na południu Polski - straty idą w setki milionów złotych. W części Dolnego Śląska panuje stan alarmowy. Prognozy są złe

Aktualizacja: 29.06.2009 09:12 Publikacja: 28.06.2009 20:47

Witów (na Podhalu) zalały po opadach deszczu górskie strumienie

Witów (na Podhalu) zalały po opadach deszczu górskie strumienie

Foto: PAP, Grzegorz Momot Grz Grzegorz Momot

– Modlimy się, żeby już nie padało – takie słowa najczęściej słychać było na południu kraju, gdy reporterzy "Rzeczpospolitej" rozmawiali z mieszkańcami zalanych terenów. Ale synoptycy nie mają dla nich dobrych wieści. Ulewne deszcze mogą nawiedzać Polskę co najmniej do środy. Najbardziej ma padać na południu i w centrum. Na poniedziałek zapowiedziano gwałtowne burze i grad. W dodatku deszcz pada w Czechach i całkiem prawdopodobne jest, że tak jak w 1997 r. wielka woda zostanie zasilona masą opadów zza naszej południowej granicy. W 21 miejscach Polski ogłoszono stan alarmowy.

– Trzeba skorzystać z tego, że teraz nie pada, posprzątać i przygotować się na kolejną ulewę i falę – apelował w niedzielę wicepremier Grzegorz Schetyna.

Powódź dotknęła Podkarpacie, Podhale, część Podbeskidzia i Dolnego Śląska. W Kotlinie Kłodzkiej ucierpiało 35 wsi (niemal pół tysiąca domów).

– Tylko w naszej gminie uszkodzonych jest ponad 40 mostów, zniszczone są kilometry dróg. Wstępnie straty liczymy na 42 mln zł, z czego 30 mln zł to drogi – wylicza "Rz" wicewójt Ryszard Gąsiorek z Kłodzka. Wiadomo więc, że obiecane przez rząd 65 mln to dużo za mało – zwłaszcza że te pieniądze będzie trzeba rozdzielić wśród wszystkich poszkodowanych miejscowości.

Mieszkańcy skarżą się na chaos w sztabach kryzysowych. Np. starosta kłodzki w sobotę rano... odwołał alarm powodziowy, by ponownie ogłosić go o 18.30. – Przez to nie mogliśmy liczyć na pomoc powiatu, tylko sami na siebie – mówi rozgoryczony Gąsiorek, który od piątku spał zaledwie kilka godzin.

Reklama
Reklama

Na szczęście nie grozi nam epidemia. – Ludzie zachowują się bardzo odpowiedzialnie, sami proszą np. o dezynfekcję studni – mówi "Rz" Jan Orgelbrand, zastępca głównego inspektora sanitarnego, który w niedzielę wizytował Podkarpacie.

Tymczasem politycy rządzącej PO i opozycyjnego PiS przerzucają się odpowiedzialnością za klęskę żywiołową. – Gdzie jest premier? – pyta opozycja. – Nie wiem, ja z nim weekendu nie spędzam – ucina rozmowę z "Rz" rzecznik rządu Paweł Graś. A posłowie PO zarzucają politykom PiS, że gdy rządzili, zaniedbali projekty przeciwpowodziowe.

[ramka]Stan alarmowy przekraczają rzeki w Małopolsce, na Podkarpaciu, Lubelszczyźnie, Mazowszu, w woj. opolskim i lubuskim. Synoptycy przewidują kolejne deszcze na Podkarpaciu. Intensywnie padać ma też na Śląsku i w Małopolsce.[/ramka]

Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama