[b]Rz: Pański program w Polsacie miał dużą widownię, był pan na topie. Czemu zrezygnował pan z niego?[/b]
[b]Mariusz Szczygieł:[/b] Wyczerpała się formuła programu, a ja czułem, że telewizja wysysa ze mnie całą energię i że przed kamerą jestem coraz głupszy. Przy tym nadszedł czas, kiedy wszystko musiało się zamienić w show, zwyczajna rozmowa o życiu przestała telewizjom wystarczać. Poza tym mój producent zaproponował, byśmy zbadali, jak zmienili się Polacy, i wzorem jednego amerykańskiego talk-show wymyślił konkurs na wypicie koktajlu z dżdżownic. Zgłosiły się setki ludzi, żeby walczyć o lodówkę. Pomyślałem sobie, że już mnie nie interesuje ani ten odbiorca, ani zmieniająca się telewizja. Poza tym całe życie piszę i to jest moje główne zajęcie, więc odszedłem z telewizji na własną prośbę.
[b]Pamięta pan, na których prowadzących patrzył wtedy z podziwem?[/b]
Na Krzysztofa Ibisza, bo umiał przed kamerą zrobić wszystko, a ja przy nim byłem żałosnym amatorem.
[b]Czy pana zdaniem publicystyka telewizyjna zmieniła się przez ostatnie dziesięć lat?[/b]